Czarne skrzydła poruszały się leniwie tuż za mną, zrośnięte z moimi plecami. Cień okalał mnie całą, jednak nie na tyle, bym była niewidoczna dla ludzkiego oka. Włosy stały się jakby jeszcze bardziej ogniste, prowokując swym kolorem. Całe ciało zdobiły rysunki kości, nawet twarz, co nieco mnie przerażało. Czy to zostanie na zawsze? Czy to taka już będę?
Nigdy nie prosiłam o coś takiego. Nigdy nie chciałam być wyjątkowa. Nigdy nie chciałam jakiś super mrocznych mocy. Pragnęłam normalności, dla siebie i Ryana. Pragnęłam nadal mieć rodziców. Pragnęłam chwili spokoju w swoim życiu. Czy to było wiele? Po prostu chciałam tego, co wiele innych osób miało. Dlaczego taki los spotkał akurat mnie?
- A teraz, kiedy się już napatrzyłaś, musisz sprawić, żeby to wszystko zniknęło - usłyszałam.
Spojrzałam na Proroka, unosząc wysoko brwi. Prychnęłam cicho, myślał, że to takie proste? Ja nawet nie wiedziałam, jakim cudem to wszystko się pojawiło, jak miałam się tego pozbyć? Westchnęłam z irytacją, czując narastający gniew. Najgorsze było to, że to uczucie nie należało do mnie. Tylko jego niewielka część. Co się ze mną działo?
Opanowanie tego wszystkiego okazało się naprawdę ciężką sprawą. Pewien pomocny Pająk udzielił mi porad i potrzebnych informacji; dowiedziałam się, że ten gniew wcale nie należał do mnie, a do umarłych, w pewien sposób. Głównie do tych, którzy zostali zamordowani. Chcieli wyzbyć się tego uczucia, a ja, jako "posiadaczka takich wspaniałych mocy" umożliwiałam im to. Niestety, zajęło to prawie godzinę, przez co Andy był na mnie cholernie zły. Uważał, że to nic trudnego.
Właśnie wracaliśmy do... jak miałam to nazwać? Domu? Nie, to nie był dom, zdecydowanie. Cóż, wracaliśmy do jego siedziby. Droga była długa i męcząca, ale Prorok nie zatrzymał się ani na moment. Byłam naprawdę zadowolona z tego, że zostawiliśmy za sobą znienawidzony przeze mnie Ostagar, a właściwie ludzi, których szczerze nienawidziłam. Cieszył mnie powrót, bowiem mogłam znowu spotkać się z Ryanem, może nie od razu, ale na pewno coś wymyślę. Może Prorok znowu mi zaufa i pozwoli wyjść "na spacer"? Z drugiej strony, powrót nie był dla mnie tak satysfakcjonujący, bowiem znowu będę musiała pilnować swoich myśli, szczególnie przy Ashley`u. Cholerny Deviant.
Po naprawdę długim czasie na horyzoncie pojawił się dach miejsca, które było naszym celem. Ucieszyłam się, mimo wszystko, ponieważ nogi praktycznie odpadały mi ze zmęczenia, a chłodny wiatr wcale mi w niczym nie pomagał. Przeklinałam samą siebie, że moja skórzana kurtka wylądowała w koszu, poplamiona krwią Natashy.
- Stój - usłyszałam, kiedy zbliżyłam się do dużych drzwi.
Zatrzymałam się w pół kroku, a Biersack minął mnie szybko ze zmarszczonymi brwiami. Rozglądał się nerwowo, ale dokładnie, po okolicy, skanując spojrzeniem każdą roślinę, za którą mógł się ktokolwiek schować.
- Co się stało? - zapytałam nieco strachliwie.
Naprawdę nie potrzebowałam żadnych większych akcji, chciałam po prostu się wyspać. Andy przeniósł na mnie wzrok, uciszając syknięciem. Westchnęłam cicho, przecierając zmęczone oczy. Tak bardzo marzyłam o łóżku...
- Ktoś jest w środku - mruknął w końcu.
Patrzył na drzwi, jakby nagle ktoś miałby je otworzyć i zaatakować. Na pewno nie byłoby mi to na rękę; ucieczka nic by nie dała przez ten cholerny znak, a i zmęczenie zrobiłoby swoje, spowalniając mnie do tempa żółwia. Informacja, którą mi przed chwilą przekazał, naprawdę okazała się niekorzystna.
- Cholera - przeklął cicho, pospiesznie zdejmując swoją skórzaną kurtkę. - Załóż to i nawet nie waż się jej ściągać - warknął, podając mi okrycie wierzchnie.
Przyjęłam je z niemą ulgą, szybko zarzucając na ramiona. Ciepło natychmiast ogarnęło moje ciało, co było miłą odmianą po tej męczącej drodze. Przeczesałam ręką włosy, patrząc na Proroka. Przeniósł na mnie swój wzrok, a jego tęczówki, po raz kolejny, były mroczne, prawie białe. Zaczęłam podejrzewać, że w tym momencie miał jakąś wizję lub coś takiego. W każdym bądź razie odkryłam, że taki kolor jego oczu nie zależy tylko od światła płomieni ogniska.
- Kiedy tam wejdziemy, masz być grzeczna, rozumiesz? Niczemu, co powiem, nie zaprzeczaj, bo to źle się dla ciebie skończy. Rób to, co ci zasugeruję lub powiem, słyszysz? I nie odkrywaj znaku, dla własnego dobra.
Kiwnęłam posłusznie głową, bojąc się tego, co może nastąpić. Kto tam był, do cholery? Andy chwycił mnie mocno za rękę, co nieco mnie zaskoczyło, ale nie odezwałam się. Ruszył w stronę drzwi, otwierając je pewnym siebie ruchem. Wciągnął mnie do środka, marszcząc brwi. Z kolejnymi krokami coraz lepiej słyszałam rozmowę dwójki osób. Kim oni byli?
- Och, tu jest nasza zguba! - rozbrzmiał męski głos, kiedy weszliśmy do salonu.
Stanęłam za Andy`m, co zdecydowanie wyglądało, jakbym chowała się, ale nie obchodziło mnie to teraz. Bez broni byłam praktycznie bezbronna, tym bardziej w porównaniu z tym mężczyzną. Zmierzyłam go spojrzeniem; jego siwe krótkie włosy zostały zaczesane do tyłu, a brązowe oczy świeciły pewnego rodzaju niebezpieczeństwem, który doskonale zdążyłam poznać...
- Kogo ty tam ukrywasz, co? Przedstaw nam ją, Andy, nie bądź niegrzeczny - powiedziała kobieta stojąca przy kanapie.
Była naprawdę ładna; miała jasne włosy ułożone w koka z tyłu głowy, a dwa kosmyki idealnie okalały jej podłużną twarz. Niebieskie oczy jaśniały pewnością siebie i jakąś dziwną radością. Uśmiech rozciągnął jej pełne malinowe usta, ukazując proste białe zęby.
- Mamo, tato, to moja... dziewczyna, Leah.
Spojrzałam na niego ze zmarszczonym czołem, kiedy tylko mnie "przedstawił". Dziewczyna, serio? Mam udawać jego dziewczynę? Wiedziałam, że to naprawdę zły pomysł, szczególnie patrząc na to, kim naprawdę byłam, ale nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się delikatnie w stronę jego rodziców.
- Och, dziewczyna, nareszcie! Mów mi po imieniu, jestem Suzanne, moja droga.
Jego matka przytuliła mnie z wielkim uśmiechem, a ja czułam się naprawdę niezręcznie. Puściła mnie, więc od razu odwzajemniłam ciepłe spojrzenie, by nie wyczuła, że to było naprawdę nieswoje. Odsunęła się ode mnie na dwa kroki, a jej miejsce zajął ojciec Andy`ego.
- A do mnie możesz mówić Michael, miło cię poznać.
Uścisnęłam delikatnie jego dłoń, a kiedy ją puścił, cofnęłam się odrobinę za Proroka, nie czując się w ich towarzystwie zbyt pewnie. Dlaczego tutaj przyszli i to tak nagle? Co było tego powodem? Cholera jasna, nienawidzę uczucia zażenowania.
Andy splótł nasze palce razem. Dopiero po dziesięciu sekundach zorientowałam się, że on udaje. On tylko udaje... Pociągnął mnie w stronę kanapy, naprzeciw swoich, już siedzących, rodziców. Zajęłam miejsce blisko bruneta, starając się jak najlepiej udawać.
- Nie jest ci za ciepło w tej kurtce, moja droga? - zapytała blondynka.
- Um... nie, jest w porządku - mruknęłam, starając się ukryć zdenerwowanie.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie w moją stronę, a ja zauważyłam, że Andy jest do niej niesamowicie podobny. Oczywiście, ostre rysy twarzy odziedziczył po ojcu, ale zdecydowanie oczy i naturalny kolor włosów miał po matce.
- Więc, jak się poznaliście? - To zdecydowanie będzie długa noc.
Upadłam na łóżko z cichym jękiem, zrzucając z siebie skórzaną kurtkę. Od godziny było mi w niej ciepło, ale nie mogłam jej zdjąć. Poza tym, matka Andy`ego zachwycała się, że pożyczył mi swoje okrycie wierzchnie, co było "niezwykle urocze i romantyczne". Przez cały dzisiejszy wieczór zastanawiałam się, czemu Prorok tak bardzo się od nich różnił, nie mógł być taki miły jak jego rodzice? Westchnęłam cicho, z ulgą przymykając oczy. Może uzna, że dobrze udawałam i pozwoli mi wyjść na parę godzin? To było chore, musiałam prosić kogoś o pozwolenie na opuszczenie tego cholernego miejsca.
Ciche otwieranie drzwi zmusiło mnie do otworzenia zmęczonych oczu i podniesienia z łóżka. W miarę możliwości usiadłam na nim, patrząc nieprzytomnie w stronę progu. Odgarnęłam grzywkę z czoła, marszcząc brwi.
Odsunęłam się na jedną połowę łóżka, nie do końca wiedząc, czy robię miejsce, czy oddalam się w geście ucieczki. Cóż, widocznie potraktował to jako zachętę do zajęcia kawałka łóżka, bo od razu usiadł i to cholernie blisko mnie. Pochylił swoją twarz, przybliżając ją blisko mojej. Jego oddech ogrzewał mój policzek, który w sekundę zarumienił się.
- Mamy problem - wychrypiał, a jego niski ton głosu otulił mnie.
- Jaki? - zapytałam cicho, unikając jego spojrzenia.
Czułam na sobie mroczne niebieskie tęczówki, ale nie spojrzałam w nie ani razu. Bałam się tego, chociaż nie miałam pojęcia dlaczego. Tak po prostu. Chude palce spoczęły na moim podbródku, ciągnąc go do góry. Moje oczy spotkały się z jego spojrzeniem.
- Musimy spać razem.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, kiedy tylko padły te trzy słowa. Mamy razem spać? Właściwie, dlaczego? Ach, tak, jego rodzice nadal tu byli. Zostawali na noc, deklarując, że wyruszą następnego dnia. Wiedziałam, że to udawanie jego cholernej dziewczyny źle się dla mnie skończy. Pieprzony Andy.
- Przeniesiesz się do mnie, moi rodzice będą spali tutaj. Pozbieraj rzeczy i chodź. I popraw pościel, nie mogą się zorientować.
Wstał i wyszedł, nim mogłabym cokolwiek z siebie wydusić. Fantastycznie, miałam szczerą nadzieję, że posiadał tam jakąś pieprzoną kanapę. Nie miałam zamiaru spać z nim w jednym łóżku, bo z jakiej racji? Każda pomoc ma swoje granice, prawda? Ale nie moja, jestem jego cholerną niewolnicą.
Wstałam z cichym westchnieniem i dokładnie poprawiłam nieco pogniecioną pościel. Pochowałam ubrania, które zdążyłam z siebie zrzucić dziesięć minut temu, po czym rozejrzałam się wokół. Wydawało się wszystko w porządku. Wzięłam uspokajający oddech, po czym ruszyłam powoli w stronę drzwi.
Na korytarzu było słychać rozmowę Proroka z rodzicami. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie mam pójść. Dołączyć do nich w salonie? Pójść do jego sypialni? Zamknąć się w łazience? A może ruszyć do kuchni? Cholera...
- Co ty tu robisz? Idź do mojego pokoju - usłyszałam cichy głos Andy`ego.
Pokiwałam głową, po czym ruszyłam do sypialni Proroka. Weszłam powoli, zamykając za sobą drzwi. Rozejrzałam się dookoła, nigdy tu mnie nie było. Wszystko było czarne; podłoga, ściany, sufit, meble. Jedynie dodatki miały inny kolor, biały. Puchaty dywan, mały stolik, lampka... Czułam, że to będzie naprawdę niezręczna noc...
Od autorki: Niezbyt podoba mi się ten rozdział. Mało tego, co chciałam napisać i dużo tego, czego tu nie chciałam w takiej ilości. W dodatku jest krótki. No cóż, trudno. Ostatnio byłam na koncercie Rahima, to było... ciekawe uczucie. Niby jestem z Kato, on też, ale w życiu go nie spotkałam, dopiero teraz. Bring Me The Horizon i Black Veil Brides to jedno, wiecie, taka wielka miłość, ale Paktofonika, Pokahontaz czy Miuosh (zaliczmy też Pezeta, chociaż on nie jest stąd) to takie moje... "Katowickie zafascynowanie". Nie jestem typem raperki, czy kimś z równie dziwną nazwą, ale lubię sobie od czasu do czasu posłuchać i "pośpiewać" ich kawałki, szczególnie, że rymy dobrze się śpiewa chyba wszystkim. Ostatnio się jarałam, bo na kawałku Pokahontaz ("5-Ty") jest moje miasto! Dokładniej to Spodek jest tym charakterystycznym ujęciem, ale cały teledysk powstał tu, w Kato.Pewnie nikogo to nie zainteresowało, trudno.Co myślicie o projekcie "Andy Black"? Według mnie, po piątym przesłuchaniu (xD) jest spoko, szczególnie dobre jest to, że na teledysku cały czas jest Andy xD Przepraszam za wszelkie błędy, idźcie kupować prezenty dla swoich mam! :D
PS. Mam pytanie. Ostatnio siedzi mi w głowie pomysł na... nie wiem, imagina? opowiadanie?, o Oliverze. Czytałby ktoś?