sobota, 19 lipca 2014

1.08 - Wybrana




Siedziałam na dużym czarnym łóżku, gniotąc skrawek koszulki w dłoni. Andy dał mi swój t-shirt, mówiąc, że przecież musimy zachować pozory, prawda? Cóż, w każdym razie siedziałam w jego sypialni już piętnaście minut. Nudziło mi się, poza tym chciałam się czegoś napić, dlatego wstałam, z wahaniem zaglądając do szafy Proroka. Wyciągnęłam jakąś czarną bluzę, narzucając ją na siebie. On chyba nie miał rzeczy, które nie były ciemne, tak mi się wydawało. Naprawdę, jedynie czerń. 

Przeszłam powoli przez salon, uśmiechając się zawstydzona w stronę pani Biersack. Zmierzyła mnie spojrzeniem, czym zwróciła uwagę Proroka. Przeniósł na mnie swój wzrok, unosząc brew do góry. Przemknęłam go kuchni, doskonale słysząc zdanie, które wypowiedział w stronę rodziców "zaraz wracam, idę do Leah". Po cholerę tu szedł? Pewnie oberwę za to, że wyszłam z jego sypialni, zdecydowanie. 

Poczułam mocne szarpnięcie, a chwilę potem blat nieprzyjemnie wbijał się w moje plecy. Nie wydałam z siebie dźwięku, nie chcąc, by odczuwał jakąś chorą satysfakcję z tego powodu. Spojrzałam w jego zimne tęczówki, marszcząc brwi. 

- Co ty tu robisz, Leah? Kazałem ci czekać w sypialni - warknął cicho.
- Pić mi się chciało, okej? - mruknęłam.

Poza tym, siedzenie samej w twojej cholernej sypialni nie jest szczytem moich marzeń, pomyślałam. Niestety, nie odważyłam się tego powiedzieć. Co za dużo, to niezdrowo, prawda? Andy ścisnął moje przedramię, przez co znak zapiekł niemiłosiernie. 

- Bierz te cholerne picie i idź do góry, kurwa. 

Jego oczy powiększyły się nieco, kiedy usłyszał kroki w stronę kuchni. Odwrócił mnie tyłem do siebie, obejmując w talii, palce boleśnie wbijając w biodra. Ruchem ręki pokazał mi, bym nalała sobie wodę do szklanki, co też zaczęłam robić. 

- Och, Leah! Czy mi też możesz nalać trochę wody?

W miarę możliwości, odwróciłam się w stronę pani Biersack. Uśmiechnęła się w naszą stronę, widząc, jak "troskliwie" Andy mnie obejmował. Oczywiście, tak naprawdę nabawiał mnie siniaków na biodrach, ale skąd mogła to wiedzieć? 

- Oczywiście - odpowiedziałam tylko, siląc się na uśmiech. 
- Tak ślicznie razem wyglądacie! - zachwycała się. 

Cóż, wątpiłam w to "ślicznie", ale co ja mogę? Mam się tylko ładnie uśmiechać i przytakiwać Andy`emu, tyle. Andy, by potwierdzić słowa swojej mamy, cmoknął mnie w czubek głowy. Zimny metal w jego wardze chłodził moje zgrzane ciało odrobinę i chyba spodobało mi się to uczucie... Zawsze lubiłam kolczyki. 

- Mam nadzieję, że zaraz do nas dołączysz, Leah - powiedziała pani Biersack.
- Och, nie, przepraszam, ale pójdę już spać - odparłam.

Nie chciałam jeszcze bardziej narażać się Andy`emu, dlatego wolałam już wrócić do jego sypialni. Wyswobodziłam się z uścisku Proroka, podchodząc do blondynki. Podałam jej szklankę z wodą, sama ruszając w stronę schodów. 

- Zaraz do ciebie przyjdę - usłyszałam jeszcze, nim zniknęłam za drzwiami sypialni.

Oparłam się o drewno, starając się uspokoić oddech. Po chwili weszłam do łazienki, patrząc w lustro. Uniosłam nieco koszulkę, zauważając na biodrach czerwone ślady po jego palcach. Do jutra. Do jutra będę musiała to wytrzymać, nie więcej.

Wróciłam do sypialni, zrzucając z siebie czarną bluzę. Owiało mnie zimne powietrze, jednak odłożyłam ubranie na krzesło. Usiadłam na łóżku, patrząc na swoje krótkie skarpetki. Podłoga w tym domu była cholernie chłodna, dlatego wolałam nie ryzykować. Poza tym, lubiłam tak spać, dziwne przyzwyczajenie. 


Minęło jakieś dwadzieścia minut, nim Andy pojawił się w sypialni. Wszedł bez słowa, zrzucając z siebie t-shirt i spodnie, zostając w samych bokserkach. Czułam się nieco zawstydzona, bo w końcu od czegoś na tym świecie są piżamy, prawda? Kiedy odwrócił się tyłem, zerknęłam na jego tatuaże. Sama ich nie miałam, ale to nie przez własny wybór, a żelazne zasady Rebels Army. Uważali, że malunki na ciele są jedynie dla armii Wild Ones, a Buntownicy muszą zostać... czyści, nietknięci. Nieco dziwne, aczkolwiek da się przyzwyczaić. Może teraz, po wymordowaniu Rebels Army, to czas na zrobienie tatuażu? Czy to nie będzie, jako tako, zdrada własnych ludzi?

- Idź spać, Leah. Jutro czeka nas powrót do siedziby Wild Ones. 

Och, świetnie, pomyślałam. Niechętnie weszłam pod kołdrę, która pachniała Andy`m. Zamknęłam oczy, odwracając się do niego plecami. Materac ugiął się, kiedy usiadł na łóżku, a potem położył. Czułam się niezręcznie, jednak starałam się zignorować to uczucie. 

Andy warknął pod nosem jakieś przekleństwo, a potem poczułam jego rękę na biodrze. Otoczył mnie, dłoń kładąc na brzuchu, po czym przyciągnął moje ciało do swojego, zaplątując nogi z moimi. Otworzyłam gwałtownie oczy, starając się jakoś wyszarpnąć, jednak on wzmocnił uścisk, nie zostawiając pomiędzy nami ani milimetra wolnej przestrzeni. Zaczęłam się wiercić, ale nawet to nic nie dało, no chyba, że jego złość się liczy. 

- Przestań, Leah, bo, przysięgam, zaraz się z tobą policzę. Nie ocieraj się tak o mnie.

Zamarłam, zdając sobie sprawę z sensu jego słów. Dopiero teraz zauważyłam, gdzie dokładnie dotykałam go swoimi pośladkami. Och, Boże. Poczułam delikatne wybrzuszenie w jego bokserkach, przez co nie ruszyłam się już ani razu. To było naprawdę niezręczne.




Kiedy słońce pokazało się na horyzoncie, już byliśmy w drodze. Andy zostawił kartkę u swoich rodziców, informując ich, gdzie wybyliśmy. Powoli zaczęłam widzieć wielką siedzibę Wild Ones, jednak nie śpieszyłam się tam. Moje wspomnienia z tamtym miejscem... nie były najlepsze. Prorok poganiał mnie co chwilę, a ja nie wiedziałam, czemu. W jego zimnych oczach pojawiły się dziwne ogniki, które prawie nazwałabym wesołymi. Tym razem nie związał moich rąk sznurem i chyba powoli tego żałował przez moje żółwie tempo. 

Szedł żwawym krokiem, a kolczyk w jego lewym uchu, krzyżyk, skakał w zabawny sposób. Biała kreska, która szła przez jego policzki i nos, podkreślała bladą skórę Proroka i stalowoniebieskie oczy. Wystające kości policzkowe rzucały jeszcze większy cień przez słońce, które niemiłosiernie grzało. Kolczyki Andy`ego zabawnie odbijały światło we wszystkie strony. Przez cały czas obserwowałam napis "Prophet" na jego skórzanej kurtce i szal, który niekiedy powiewał na lekkim wietrze, a także opaskę na czole, która zlewała się z kolorem włosów.

- Pospiesz się, już powinniśmy tam dawno być.

Niechętnie przyspieszyłam, by po dziesięciu minutach wejść do cholernie zimnej piwnicy. Dobrze, że wzięłam kurtkę, bez niej byłoby o wiele gorzej. Prorok złapał mnie za rękaw i pociągnął mocniej, nie bacząc na to, że musiałam robić naprawdę ogromne kroki, by się nie przewrócić. 

- Biersack, do cholery, ile można? - usłyszałam. 

Przed nami pojawił się Jinxx. Uśmiechnął się wesoło, odgarniając czarną grzywkę z czoła. Jego spojrzenie przeszło na mnie. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół, zachowując uśmiech na twarzy. Zauważyłam dziewczynę za nim, co nieco mnie zdziwiło. Ściskał jej przedramię, na którym zauważyłam wypalony znak. Cholera.

- Nieważne, gdzie reszta? - zapytał Andy.
- W sali - odparł Jeremy. 

Ruszyliśmy za nim. Prorok ciągnął mnie za kurtkę, tym razem nie za rękaw, a zamek, którego nie zapięłam. Weszliśmy do dużej sali, gdzie znajdowała się reszta władców Wild Ones. Wyglądali jak zwykle, czarne ubrania, skórzane kurtki z ich przezwiskami, rozwiane włosy, ale było coś, co mnie zdziwiło. Każdy miał przy swoim boku dziewczynę. 

- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam cicho Andy`ego. 

Spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem. 

- Dzisiaj jest Dzień Ostateczny.

Przeklęłam w myślach. Doskonale wiedziałam, czym był Dzień Ostateczny. O co w tym wszystkim chodziło? Cóż, pięciu władców Wild Ones musiało znaleźć sobie dziewczynę, która skończone miała szesnaście lat. Młoda, ładna... bezradna. Kiedy już znaleźli odpowiednią partnerkę, nadchodził czas na Dzień Ostateczny; dzień, kiedy władcy stawali się nimi w pełni prawa, jednak dopiero po dwóch tygodniach. Musieli... spłodzić dziecko. Z dziewczynami, które wybrali. Inaczej nie mogli zająć ostatecznie miejsca na tronie. 

Najgorsze było to, że byłam jedną z Wybranych. Padł na mnie wyrok większy niż myślałam.




Od autorki: Rany, co za katastrofa. Nawet nie sprawdzałam błędów, więc wybaczcie. Nie było mnie tyle czasu i wracam z takim beznadziejnym rozdziałem. Przepraszam! Niewiele mam do powiedzenia, wybaczcie. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Myślę nad nowym blogiem o Andy`m, no.