niedziela, 19 kwietnia 2015

1.24 - Ogród z gwiazdami




Obudziłam się chyba wyjątkowo wcześnie, ponieważ słońce tak do końca nie wzeszło. Dotknęłam dłonią brzucha, ponieważ podejrzewałam, że to właśnie ten mały złośnik mnie wybudził z nad wyraz spokojnego snu, którego już dawno nie doświadczyłam. Uniosłam nieco głowę, patrząc na śpiącego Andy'ego, który służył mi dzisiaj za poduszkę. Uśmiechnęłam się na widok jego spokojnej twarzy. Na podbródku dostrzegłam jednodniowy zarost, aczkolwiek był chyba jednym z tych ludzi, którzy tak zwany "dziewiczy wąsik" musieli zapuszczać przez przynajmniej tydzień. Ryan też miał ten problem, chociaż ja to widziałam bardziej jako zaletę. Nie lubiłam zarostu i denerwowały mnie brody "na drwala".

Westchnęłam cicho, odgarniając delikatnie czarne włosy z twarzy Andy'ego. Pierścionek zaręczynowy zalśnił od dziennego światła, przyciągając moje spojrzenie. Uśmiechnęłam się mimowolnie na wspomnienie minionych dni. Nie do końca wiedziałam, dlaczego akurat wtedy postanowiłam się na to zgodzić, ale... chyba nie żałowałam. To znaczy, jeśli Andy będzie taki jak przez ten czas od jego... śmierci, nie pożałuję swojej pochopnej decyzji ani przez sekundę.

- Gapisz się - powiedział Prorok zachrypniętym, niskim głosem.

Uśmiechnęłam się i mimowolnie zarumieniłam, ponieważ, cholera, musiał się obudzić? Poczułam, że przycisnął mnie do swojego ciała nieco mocniej, uważając na brzuch. Wiedziałam, że miał to dziecko za skarb i to było naprawdę urocze, że tak dbał o... naszą dwójkę. Czy to dziwne, że nadal nie przyzwyczaiłam się do tego, iż noszę w sobie dziecko? Boże, to wszystko odbyło się w zastraszająco szybkim tempie.

- Nie, żeby mi to przeszkadzało - zaczął mówić. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, kiedy otworzył swoje zimne oczy, patrząc na mnie z pewnego rodzaju troską, ale i zadziornością. Och, nie zmienił się ani trochę. - Jesteś jedyną, której pozwalam na takie spojrzenie i to też obowiązuje w drugą stronę, jakby ktoś miał wątpliwości.

Przewróciłam oczami, ponieważ nawet teraz, kiedy ledwo kontaktował po śnie i o tak wczesnej godzinie, musiał podkreślić, że należę tylko do niego i jedynie on ma do mnie "prawa". Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej, by oprzeć na niej podbródek i mieć lepszy widok na twarz Andy'ego. Uśmiechniętego Andy'ego.

- Niewątpliwie, nawet, jeśli ktokolwiek próbowałby coś ze mną, szybko zrozumiałby, że to zły pomysł, głównie dzięki złamanemu nosowi, który dostarczyłbyś każdemu śmiałkowi.

Zaśmiał się, a do moich uszu dotarła cudowna poranna chrypka. Uśmiech na mojej twarzy powiększył się, ponieważ byłam dumna z tego, że to ja wywołałam ten gest. Sapnęłam dziwnie, kiedy nagle zamilkł i podciągnął mnie do góry, przez co leżeliśmy obok siebie, twarzą w twarz. Przycisnął swoje usta do mojego nosa i, cholera, pomyślałam, że to naprawdę urocze. A potem wepchnął twarz w zgłębienie szyi, zaciągając się powietrzem.

- Pachniesz mną - powiedział cicho, a ja nieświadomie się zarumieniłam. - To cholernie pociągające.

Powstrzymałam absurdalny jęk, który chciał wydostać się z moich ust i zamiast tego chrząknęłam. Andy zaśmiał się, wtulając się we mnie jeszcze bardziej, a do mojej głowy mimowolnie przybyły kolejne myśli. Wyobraziłam sobie swojego małego syna, już pięcioletniego, który leży dokładnie tak jak teraz jego... jego ojciec. Wypuściłam z płuc nieświadomie wstrzymane powietrze, ponieważ nawet w myślach brzmiało to dla mnie nieswojo.

- Co chcesz dzisiaj robić? - zapytał nagle.
- Um... ja? - powtórzyłam dla upewnienia.

Pytał się mnie, co chcę robić? Wow.

- A widzisz tu kogoś innego, mała? - mruknął z rozbawieniem, a moje serce rozpłynęło się. Mała? - Mogę ci coś pokazać, jeśli chcesz.

Uśmiechnęłam się, wyczuwając w jego głosie niepewność. Znałam go już trochę czasu, chociaż jednak nie tak długo, aczkolwiek wydawało mi się, że wiem o nim wszystko, dlatego tym bardziej zadziwiał mnie takimi drobnymi szczegółami. I, cholera, za to go kochałam.

- Jasne - odpowiedziałam, zauważając, że niecierpliwił się na moją odpowiedź.
- Świetnie - powiedział z uśmiechem i usiadł gwałtownie, patrząc na mnie. - Więc się ubieramy. Ale najpierw idziemy pod prysznic.

Mrugnął do mnie okiem i nawet się nie zorientowałam, kiedy zgarnął mnie z łóżka w swoje ramiona. Gdybym potrafiła wydać z siebie tak wysoki dźwięk, prawdopodobnie bym pisnęła, ale zebrałam się jedynie na krótkie "ej!". Andy zaśmiał się, odchylając głowę nieco do tyłu, ale po chwili ogarnął się i zaczął iść do łazienki. Spoważniałam nagle, widząc, do czego to wszystko zmierzało.

Chciał wziąć prysznic. Ze mną. Cholera.

Nie wyrywałam się, ponieważ to i tak nie miało sensu. Po prostu wzięłam głęboki oddech. To nic, prawda? Już widział mnie nagą i to dwa razy. Raz nawet podczas ciąży, więc nie jest tak źle. Postawił mnie na zimnych kafelkach, więc zrobiłam krok w lewo na puchowy i miły w dotyku mały dywan. Zamknął drzwi na klucz i wrócił do mnie z uśmiechem.

A potem tak po prostu ściągnął ze mnie swoją koszulkę.

Dzielnie walczyłam z rumieńcem, który chciał wypłynąć na moją twarz. To nic takiego, upomniałam samą siebie. Błądziłam spojrzeniem po ścianach, ponieważ, cholera, nie miałam stanika i Andy mierzył mnie teraz wzrokiem. Tym zimnym wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie i pociągnął za podbródek.

- Hej - mruknął, by przyciągnąć moją uwagę. - Jesteś piękna, Leah, nie musisz się przede mną ukrywać.

Kiwnęłam głową, ponieważ nie widziałam innego rozwiązania. Andy złapał mnie za biodra, przyciągając delikatnie do siebie. Mój brzuch stykał się z jego brzuchem, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Wydawało mi się to... normalne. Ten widok. Wariowałam.

Wstrzymałam oddech, kiedy pozbawił mnie majtek, a potem w zastraszająco szybkim tempie i swoje bokserki rzucił gdzieś do tyłu. Staliśmy przed sobą nadzy, jednak nie trwało to długo, ponieważ pociągnął mnie za rękę pod prysznic. Zamknęliśmy klaustrofobiczną kabinę, a Prorok puścił wodę, ustawiając odpowiednią temperaturę. To znaczy, strumień był trochę zimny, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ i tak zawsze w takim się kąpałam, on chyba też.

Trzymał mnie cały czas za biodra, dzięki czemu miał większą możliwość... manewrowania mną. Cofnęliśmy się dwa kroki, przez co opierałam się o zimne kafelki. Wypuściłam drżący oddech przez usta, nie do końca wiedząc, jak na to wszystko zareagować. Andy uśmiechnął się, a potem nachylił w moją stronę i pocałował mnie. Uchyliłam wargi na ten niespodziewany gest, co wykorzystał, pogłębiając pocałunek. Po chwili wahania uniosłam dłonie i wplotłam je w czarne włosy Proroka, czując jego zadowolony uśmieszek. To wszystko wydawało mi się takie... normalne.

- Andy!

I wszystko nagle się skończyło. Biersack sapnął ze złością i puścił mnie niechętnie, wychodząc spod prysznica. Zakręciłam wodę i poszłam w jego ślady, szybko zakrywając się ręcznikiem. Stanęłam tak, by nie było mnie widać i dopiero wtedy brunet uchylił drzwi.

- Czego? - warknął do stojącego w progu Jinxxa.
- Musimy pogadać. Najlepiej teraz.

Andy warknął coś pod nosem, ale kiwnął głową i zamknął drzwi. Odwrócił się w moją stronę, a ja starałam się nie zwracać uwagi na luźno założony ręcznik, który odkrywał sporą część jego bioder. Przełknęłam ślinę, przytrzymując mocniej ręcznik przy ciele, którego długość nie była aż tak dobra przez mój brzuch.

- Dokończ prysznic beze mnie. Ubiorę się i pójdę z nimi pogadać, ale za niedługo wrócę, więc już się... wyszykuj? Cokolwiek, zabiorę cię tam tak czy siak. Załóż coś wygodnego.

Kiwnęłam głową, patrząc prosto w jego mroźne oczy. Objął moją twarz dłońmi i przycisnął swoje usta do czoła, całując je. Uśmiechnęłam się i przymknęłam na chwilę oczy, by potem rozchylić je i patrzeć jak wychodził z łazienki. Westchnęłam i zamknęłam za nim klucz w drzwiach, zrzucając z siebie ręcznik, na końcu wracając pod prysznic.


~ * ~


Po dwudziestominutowym prysznicu w końcu wyszłam z łazienki, a włosy nie miały już oznak wody przez suszarkę. Szybko założyłam czarną bieliznę, którą wyciągnęłam z górnej szuflady, a potem zajęłam się wybieraniem ubrań. Wyciągnęłam jakieś (czarne!) spodnie dresowe z gumką na kostkach, a także w biodrach, mając na względzie wygodę, którą Prorok mi... hm, polecił. Założyłam materiał, by potem znaleźć zwykły, równie ciemny, t-shirt, który zdecydowanie nie wyglądał na damski. Wzruszyłam jedynie na to ramionami, no bo, hej!, koszulka była w mojej szufladzie! Narzuciłam ją na ciało i wyciągnęłam jeszcze bluzę, tak na wszelki wypadek. Przewiązałam ją w pasie i dopiero wtedy mogłam usiąść na łóżku, przymykając oczy. Oparłam dłonie za plecami, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. 

Wstałam, chyba nazbyt gwałtownie, kiedy ktoś zapukał w drzwi. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w ich stronę, otwierając je. Uśmiechnęłam się delikatnie na widok Skitsa. Nie widziałam go od wybudzenia Andy'ego i tak właściwie nie mieliśmy czasu, by ze sobą dłużej pogadać. Zmierzyłam spojrzeniem jego sylwetkę, nie zauważając żadnych siniaków ani niczego innego. Czyli chyba dobrze go traktowali.

Odsunęłam się, robiąc mu miejsce. Wszedł do pomieszczenia, a ja zamknęłam drzwi, odwracając się w jego stronę. Obserwowałam go, kiedy kręcił się po pokoju, skanując wzrokiem każdy szczegół pomieszczenia. Zmarszczyłam ponownie brwi, zakładając ręce na pierś.

- Coś się stało? - zapytałam. 

Spojrzał na mnie zdenerwowanym wzrokiem, a ja zauważyłam, że lewe oko Skitsa zrobiło się czerwone. Dlatego stałam teraz przy drzwiach, tak na wszelki wypadek. Nie chodziło o to, że się go bałam, ale bałam się raczej siebie i tego, co mogłabym nieświadomie zrobić. Nawet nie jemu, a sobie czy dziecku. Nieważne. Moje myśli schodzą na inny tor. 

- Musimy się stąd wynosić - powiedział, krążąc po pokoju. - Teraz. Cholera, nie wierzę, że pozwoliłem ci tu wrócić, to był zły pomysł.
- Chwila, o czym ty mówisz? 

Zatrzymał się w swojej wędrówce i spojrzał na mnie, a potem podszedł szybkim krokiem i ścisnął moje ramiona. Powstrzymałam grymas na twarzy przez jego nagły ruch i czekałam na odpowiedź z niecierpliwością. Nawet chciałam ponowić pytanie, ale zaczął coś mruczeć pod nosem, aż w końcu zebrał się na normalne mówienie:

- Nie powinienem był ci pozwolić tu wrócić. Prorok cię niszczy samą swoją obecnością, jeszcze teraz ten F.E.A.R., Leah. Twoja moc, musimy ją opanować. Z dala od Proroka. 
- Co? - mruknęłam ze zmarszczonymi brwiami. - Nie, Skits, nie wrócę z tobą. Tu jest moje miejsce. 
- Nie pierdol, Leah, tylko chwyć mnie za rękę i znikajmy. 
- Nie - zaprotestowałam. - To tutaj jest moje miejsce, Skits - powtórzyłam, podkreślając drugie słowo.
- Leah, proszę cię, nie kłóć się ze mną, nie teraz... - jęknął. 
- Jeśli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć, możesz już wyjść, ponieważ ja się nigdzie nie ruszam.

Warknął pod nosem, a potem cofnął się dwa kroki, puszczając mnie. Znowu krążył po pomieszczeniu, co zaczęło mnie naprawdę denerwować, chociaż nie pokazywałam tego po sobie. Z jednej strony byłam na niego zła, ponieważ (znowu!) chciał mnie stąd wyciągnąć, ale z drugiej... musiał mieć poważny powód tego zamiaru, prawda? Skits nie był typem człowieka, który reagował na wszystkie bzdury tego świata. Czy faktycznie coś mi groziło? Lub, co gorsza, dziecku? Nie, nie mogę teraz o tym myśleć. Jestem tu bezpieczna, więc to nic, czym powinnam się martwić. 

- Przemyśl to, Leah. Powinnaś go zostawić na jakiś czas - powiedział jeszcze, a potem wyminął mnie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. 

Westchnęłam i podeszłam do łóżka, siadając na nim ociężale. Co, jeśli Skits miał rację? To znaczy, chodzi mi o to całe niebezpieczeństwo, nie o zostawienie Andy'ego. Nie zrobię tego po raz drugi. Jęknęłam nagle, kiedy poczułam kopnięcie w brzuchu, co chyba bardziej przypominało rwący skurcz. Wzięłam głęboki wdech i w tym momencie do pomieszczenia wszedł Prorok. Kiedy zauważył, jak trzymam się za brzuch ze spuszczoną głową, to podszedł szybko i kucnął, by mógł zobaczyć moje zaciśnięte powieki. 

- Leah, wszystko dobrze? - zapytał cicho, gładząc moje udo. 
- Um... tak, po prostu... po prostu mnie znokautował - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. 

Ból po chwili minął, więc otworzyłam oczy w momencie, kiedy Andy wstawał z kucek. Uniosłam głowę, przez co odebrało mi mowę, bo, cholera... Zmierzyłam go wzrokiem, w którym zdziwienie zagościło na dłuższy czas. Andy uśmiechnął się do mnie łobuzersko, odgarniając włosy z twarzy. Miał na sobie strój do koszykówki w czarno-czerwonych kolorach, na nogach zupełnie czarne trampki, a dodatkowo na kołnierzu koszulki trzymały się jego okulary, które wyglądały jak Ray-Bany, chociaż ostatnie, o czym myślałam, to fakt, czy są oryginalne. Chociaż pewnie są. Śmiech Biersacka wybudził mnie z transu, w który wpadłam, więc zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Zagryzłam wargę, zauważając, jak spodenki wiszą na jego biodrach. Cholera, wyglądał... seksownie. 

- Leah - powiedział ze śmiechem.

Spojrzałam na niego z rumieńcami na policzkach i zakłopotaniem w oczach. Pochylił się nade mną z rozbawieniem wypisanym na twarzy. To było dziwne, widząc go takiego. Śmiejącego się. Może i szczęśliwego. Oparł swoje dłonie na moich udach i złączył nasze usta w pocałunku. Prawie od razu wplotłam palce we włosy Andy'ego, nieznacznie za nie ciągnąc. 

- Idziemy? - wychrypiał, odsuwając się ode mnie dwa centymetry. 
- Jasne - mruknęłam, uśmiechając się. 

Wyprostował się i odsunął, dzięki czemu mogłam swobodnie wstać. Splótł nasze palce razem i pociągnął mnie za rękę, wychodząc z pokoju. Czułam dziwne uczucie radości i podekscytowania, ponieważ nie wiedziałam, gdzie chciał mnie zabrać. No i po trochę korzystałam z jego dobrego humoru, ponieważ... ile jeszcze taki będzie?

Wyszliśmy z budynku. Słońce prawie od razu zaatakowało moje oczy, dlatego zmrużyłam je, przewracając oczami na Andy'ego, który odwrócił się w moją stronę z cwaną miną, prezentując okulary na nosie. Zrównałam z nim krok, patrząc, gdzie zmierzaliśmy. Wokół nas rozciągało się pustkowie, jedynym miejscem, gdzie mógłby nas prowadzić to mały budynek niedaleko ich siedziby. Wyglądał trochę jak dużej wielkości szopa lub naprawdę malutkie mieszkanko. Nie do końca wiedziałam, jak opisać jego wielkość.

- Gotowa? - zapytał.

Pokiwałam energicznie głową, a wtedy wypowiedział parę słów pod nosem i... jego ręka zabłysła. Zamarłam na chwilę, patrząc, jak swoją lewą ręką wykonał nieokreślony ruch, a kończyna świeciła bladoniebieskim kolorem. Usłyszałam skrzypienie i drzwi uchyliły się, a Andy uśmiechnął się do mnie. Wpuścił mnie jako pierwszą, więc wmaszerowałam do środka i równie szybko się zatrzymałam. Rozejrzałam się dookoła, nie wierząc w to, co widziałam.

Ogród. Magicznie wyglądający ogród. Wszędzie kwitły kwiaty i różne krzewy, które chyba miały wyznaczać ścieżkę. Zauważyłam nawet parę drzew, których teraz prawie nie dało się znaleźć. Ale nie to było najdziwniejsze, a sufit. Był cały w gwiazdach, wyglądał jak bezchmurne niebo nocą. Niezwykły widok.

- Podoba ci się?

Spojrzałam na Andy'ego nieco rozbieganym spojrzeniem, kiwając powoli głową. Zaśmiał się na widok mojej miny, a ja bez namysłu wpadłam w jego ramiona, sprawiając, że zamarł na chwilę, by w końcu odwzajemnić uścisk. Wziął głęboki oddech, opierając swój podbródek na czubku mojej głowy. To stanowczo nie fair, że był tak wysoki. To znaczy, bardzo dobrze, że miał ten swój metr dziewięćdziesiąt trzy, ale czasami wyglądaliśmy zabawnie z tak wielką różnicą wzrostu.

- Chodź, nie pokazałem ci najlepszego.

Pociągnął mnie za rękę przez korytarze stworzone dzięki krzewom. Przyspieszyłam, ponieważ odstawałam nieco z tyłu, Andy miał stanowczo zbyt długie nogi. Skręcił parę razy, aż w końcu znaleźliśmy się na czymś, co przypominało...

- Plac zabaw - wychrypiałam. - To cholerny plac zabaw.

Andy zaśmiał się, odchylając głowę nieco do tyłu, przez co mimowolnie przestałam podziwiać plac zabaw, przenosząc wzrok na niego. Szybko jednak wróciłam spojrzeniem na rzeczy przede mną, patrząc dokładnie. Wyglądały zupełnie tak, jak powinny - jak gdyby przeżyły swoje. Gdzieniegdzie farba odpadała, ale nie było z nimi aż tak źle. Przede mną stały dwie huśtawki, dwie zjeżdżalnie, jakieś dziwne zwierzęta-sprężyny, na których też się huśtało... cholera, była tu nawet piaskownica!

Poczułam ręce Andy'ego na swoim brzuchu, kiedy objął mnie od tyłu, całując krótko moją szyję. Westchnęłam pod nosem, uśmiechając się. Czy tak wygląda szczęście? Bo jeśli tak, właśnie je znalazłam.

- Będziemy tu przychodzić z naszymi dziećmi, Leah. To dla nich.

I wtedy moje serce się rozpłynęło.




Od autorki: Koszmarnie mi się pisze o takim Andy'm, no xD Długo mi szedł ten rozdział i nie jestem z niego dumna, ale pomyślałam, że dam wam ich chwilę czułości przed wojną i tym wszystkim xD Jest dwudziesta trzecia, więc teraz tego nie dodaję, no ale sprawdzałam błędy i mogło mi coś umknąć. Mój kolega myśli, że Oskar (pies Olivera) to mój pies i ogólnie to wyję xD Chyba popadam w monotonię. Co zrobić ze swoim życiem? Pojawiły się nowe odcinki Gry o Tron i cały czas nadrabiam. Do następnego, 20 komentarzy, xx.

25 komentarzy:

  1. Łooooooo!!! Nareszcie!!! Super i jeeej pierwsza!!
    Weny!! Czekam na next! Nie martw sie wszystko sie ulozy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, jak wszystkie poprzednie (i z pewnością, wszystkie następne).
    Andy jest tak uroczy i kochany w tym rozdziale że aż się wzruszyłam.
    Z niecierpliwością czekam na next'a i życzę weny!
    Monotonia powiadasz? Skocz na bungee, przejdzie ci XD
    Jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Andy w tym rozdziale jest taki kochany. Rozdział super, z resztą jak zwykle. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę się wysilać na jakieś złożone, wyrafinowane komentarze, ponieważ ich jest zawsze pełno...
    Powiem tyle : ZAJE**STE !
    Czekam na ciąg dalszy :3
    WENY !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. hyhy chyba odnalazłam bratnią duszę : ) też nadużywam słowa cholera i w sumie to cholera lubię to robić xd
    Rozdział cudowny i wgl Andy taki słodki ^^ chociaż czasami tęsknię za Prorokiem z pierwszych rozdziałów to i tak jest super! Już się nie mogę doczekać wojny (taka tam ze mnie sadystka hyhy)
    A na koniec jeszcze jedno! Jak zawalę maturę to przez ciebie! bo zamiast wkuwać angielski czytam twoje opowiadanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Zajebiste!
    2. Dlaczego Andy już nie jest takim skurwielem?
    3. Kocham Ciebie i to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne to twoje opowiadanie, kicia. Czekam na nn i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobre. Rozplywam sie i napawam tymi rozdzialami bo cos czuje w kosciach, ze juz niebawem wojna nastanie. Andy - moj mistrz!
    Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurwa, jaki cudowny rozdział, jakie cudowne opowiadanie, wydasz książkę, mówię Ci!
    Jak ja uwielbiam taki klimat, jeżu zakochalam się.
    Ogolnie to nie umiem pisać komentarzy, ale ja juz tu zostanę!
    Czekam na następny rozdział i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie jak tak sb ostatnio myślałam, że gdyby ci wszyscy blogerzy powydawali książki to byśmy mieli w Polsce samych milionerów!! :P

      Usuń
  10. Geez, idźże do jakiegoś wydawnictwa i chcę mieć twoją książkę w ręce jak najszybciej. No dalej! LECISZ, ja tu czekam.
    Piszesz po prostu zajebiście, choć samą mnie to dziwi, ale nagle czuję się zbyt cukierkowo i potrzebuję znowu wrednego Andy'ego xD
    Mnie się po prostu nie da zadowolić. Miłooość! Nie zabijaj gooo! Ma być suodkiii! Ma być chameeeem! Weź mi go daj na urodzinyyy!
    Przepraszam za ten komentarz, jestem w... dziwnym nastroju.
    W każdym razie czekam na kolejny i twoją książkę. Nigdy ie przestawaj pisać, pamiętaj!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny, ale wątek z ogrodem wydawał mi się znajomy. Myślałam nad tym i myślałam aż wymyśliłam. W "Uprowadzonej" główny bohater też stworzył taki ogród i też pokzał go swej wybrance ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam "Uprowadzonej", bardziej wzorowałam się na [ups :)] "Kopciuszku", filmie z 2015 roku.

      Usuń
    2. Odniosłam wrażenie, że się wzorowałaś, ale mogłam się mylić ;).

      Usuń
  12. Jak zwykle wszystko takie piękne. Strasznie mi się podoba twoja twórczość i twoje pomysły. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest strasznie słodkie i piękne jednocześnie. Fakt faktem, tęsknię odrobinę za huśtawką nastrojów Andy'ego, ale to też jest niezłe. Jak kilka osób powyżej... Czas byś napisała książkę! Takie to bym mogła czytać całymi dniami :D
    Czekam z niecierpliwością na next'a ;)
    WENY!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju nie mogłam się doczekać tak się cieszę haha
    Nie wierzę że Andy będzie taki miły :)
    Ale w tej opcji też mnie się podoba
    czekam na kolejny rozdział i weny :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mogłam się doczekać wspaniały!
    Z resztą jak zawsze :D
    Życzę weny i wspaniałego next'a ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudo!
    Proszę dalszy ciąg Andy'ego i Leah :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Po pierwsze fantastyczny.
    Po drugie powalający.
    Po trzecie chcę jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział genialny. Fajnie jest wiedzieć, że są szczęśliwi (chociaż mam wrażenie, że jeszcze to zepsujesz), ale wolałam Andyego badboya. Ten też jest okej, ale moje fantazje kręcą się wokół dawnego Andyego (chore, być może).

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham, kocham, kocham!
    Jejku czekam na więcej.
    Wybacz za ten jakże "długi" komentarz jednak ehh... nie umiem i nie lubię komentować, jednak robię to ponieważ wiem jak to motywuje do dzialania! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały!!! Wreszcie są szczęśliwi. Już zaczęłam się bać, że ona odejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wooow wczoraj dostałam linka od koleżanki. Kobieto masz meeeeegaaa talent. Jestem bardzo ciekawa i zniecierpliwiona kiedy wkońcu Leah urodzi i jak mu dadzą na imię. Wogóle teraz tak meeegaaa (lb to słowo) słodko i normalnie żygam tęczą. Jednak ten stary "zły" Andy był jakoś tak ciekawszy. Weny duuuuużo dużo weny i czekam na jak najbardziej interesującego nexta czy jak sie to tam pisze. :3

    OdpowiedzUsuń