środa, 1 kwietnia 2015

1.23 - Czas wojny




Chyba nie do końca potrafił zrozumieć to wszystko, co stało się w przeciągu minionych dni. Najpierw dowiedział się, że będzie miał syna. Potem Leah zniknęła z tym dziwnym Strażnikiem. Rozpaczał, a ona to zobaczyła. I umarł. Szybował wokół nicości, aż nazbyt dobrze wiedząc, że nie pozna swego syna, że już nigdy nie zobaczy dziewczyny. I nagle tak po prostu się przebudził. Z Leah przy boku. Dowiedział się, że to dzięki Strażnikowi, więc podziękował mu i prawie natychmiast zabrał do swojego domu Le, cały czas w głowie mając jej zgodę na oświadczyny. Kiedy ściskał rękę Leah, czuł zimno metalu na palcu dziewczyny. I kiedy znaleźli się na miejscu, nie minęła chwila, a on mógł po raz drugi być w niej. Czuł się niezwykle, ponieważ pozwoliła mu zbliżyć się do niej z własnej woli. Już żadna Przysięga nie zmuszała jej do tego, wiedział o tym. A jak zeszli na dół i Prorok po prostu chciał się nią zaopiekować i zrobić jedzenie, ona przyciągnęła go do siebie i powiedziała, że go kocha. Zatkało go, ponieważ nie spodziewał się żadnej z tych rzeczy, które doświadczył po odzyskaniu życia. Nie potrafił nic odpowiedzieć i widział na jej twarzy, że odczytała to w sposób, w którym każdy by to odebrał. Myślała, że jej nie kochał. Ale to nie była prawda. I kiedy chciała go już odepchnąć, by uciec z kuchni, przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, uważając na wypukły brzuch i powiedział:

- Nawet nie wiesz, ile na to czekałem. 

Uspokoiła się w jego uścisku i rozluźniła napięte mięśnie, pozwalając Prorokowi złożyć czuły pocałunek na jej czole. Przytulił ją do siebie w miarę możliwości, przymykając oczy. Zbierał swoją własną odwagę na słowa, które miały wylecieć z ust, ponieważ zwyczajnie się ich bał. 

- Ja ciebie też kocham, Leah - westchnął. 

Dziewczyna już do końca się uspokoiła w jego uścisku i objęła go w pasie, wtulając policzek w klatkę piersiową Andy'ego. Czuł się... szczęśliwy. Zaufała mu i oddała resztki siebie, które zatrzymywała przy sobie, a także pokochała go, mimo tego całego zła, jakim ją zarzucił. Nie powinien zabijać jej rodziców, jednak w tamtej chwili, kiedy to robił, nawet nie pomyślał, że tak bardzo obdarzy ją uczuciem. Żałował decyzji wyeliminowania Rebels Army, jednak gdyby nie to, nie poznałby Leah. 

Żałował też znaku, który jej dał. Wtedy, kiedy przypalali skórę dziewczyny, by ją oznakować, wiedział, że jest na to inny sposób, mniej bolesny, ale chciał jej pokazać, że nie będzie dla niej miły i delikatny. Jednak taki się właśnie stał. Darował jej ucieczki, czy nawet te nieliczne pyskówki, które od czasu do czasu się pojawiały. Zmusił ją Przysięgą do czegoś, czego nie chciała, ale gdyby nie to, kto wie? Może teraz nie stawiliby w uścisku, wyznając sobie miłość?

Mimo wszystko, cieszyło go to, jak jego życie potoczyło się w ostatnich miesiącach. Żałował tych znaków Leah, które sprawiały, że stawała się kimś więcej, niż Buntowniczką. Musiał ją pilnować przed F.E.A.R.'em, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że nie tylko Prorok mógł ją chcieć. 

Nigdy nie podejrzewał, że w tak młodym wieku oświadczy się i to z własnej woli, a także będzie miał dziecko. Ale tak właśnie potoczyło się jego życie i teraz nie chciał tego cofać. Nawet nie zwracał uwagi na różnicę wiekową pomiędzy nimi, którą kiedyś wszyscy się przejmowali. Sześć lat różnicy wydawało się niczym. 

- A teraz naprawdę musisz coś zjeść - wychrypiał. 

Leah kiwnęła głową, więc odsunął się od niej i ruszył w stronę blatu, gdzie wcześniej kroił warzywo. Nie robił nic szczególnego, ot, jajecznicę z pomidorem i szynką. To właściwie jedyne rzeczy, które tu znalazł. Czuł na sobie spojrzenie dziewczyny, więc uśmiechnął się pod nosem, ale nie powiedział nic, nie chcąc, by po raz kolejny się zawstydziła. Uwielbiał jej rumieńce, ale lubił też, kiedy miała w sobie pewien rodzaj odwagi.

Powstrzymał westchnięcie i wrzucił wszystko na patelnię, mieszając co jakiś czas. Po chwili rozbił tam jajka, chcąc mieć już to całe gotowanie za sobą. Nie był najlepszym kucharzem, dlatego trzymał się z dala od wszelkich potraw, a spalenie jakiegoś jedzenia wychodziło mu znakomicie, dlatego teraz stresował się, że coś mu nie wyjdzie. Zabawne. 

Drgnął, kiedy poczuł zimną rękę na swoim ramieniu, jednak szybko się za to zganił. Spojrzał przez ramię, wcześniej zmniejszając temperaturę na płycie, i uśmiechnął się w stronę Leah. Nawet nie usłyszał, że wstała ze swojego miejsca. Delikatnie wyjęła mu rączkę patelni i drewnianą łyżkę, szturchając go swoim biodrem, by się przesunął. Westchnął z jakiegoś rodzaju ulgą, że nie musiał tego dokańczać, a potem stanął za dziewczyną, kładąc dłonie na jej brzuchu i opierając podbródek na ramieniu. 

- Jesteś beznadziejny w gotowaniu - powiedziała z uśmiechem. 
- Wiem o tym - mruknął, przewracając oczami. - Dlatego to ty będziesz gotowała naszemu dziecku. 

Poczuł, jak zamarła i przez chwilę zastanawiał się, co źle powiedział, ale wtedy równie szybko się rozluźniła i jakby nieco oparła plecami o jego klatkę piersiową. Pocałował ją w policzek, z uśmiechem dostrzegając robiącą się malinkę. Już kochał ten widok. 

- Tak - westchnęła. - Naszemu dziecku. 

Nie do końca wiedział, jak na to zareagować, ale nawet nie miał na to czasu, ponieważ Leah wyłączyła płytę i przesunęła patelnię, rozglądając się nieporadnie, zapewne za talerzami. Z dziwnym uczuciem puścił ją i przesunął się trochę w lewo, otwierając drugą dolną szufladę. Wyciągnął dwa talerze i postawił je na blacie. Potem pozwolił sobie na dokładne obserwowanie Le, która chyba nie zwracała na niego żadnej uwagi, zbyt zajęta nakładaniem jedzenia. 

Koszula Proroka, którą na sobie miała, zdawała się być nieco krótsza niż powinna przez wypukły brzuch, ale jeszcze bardziej się mu podobała, ponieważ... cóż, był mężczyzną i skoro widział więcej szczegółów jej nóg, to mógł się tylko cieszyć. Od czasu do czasu dostrzegał nawet jej koronkowe czarne majtki, które znowu pobudzały jego wyobraźnię. Powstrzymał się przed jakimkolwiek ruchem, powtarzając sobie, że nie może jej tak teraz męczyć, szczególnie, że jest w ciąży.

Wziął dwa talerze i postawił je na stole, a potem usiadł, patrząc uważnie na Leah. Okrążyła powoli blaty, przy których wcześniej siedziała i szła w stronę Andy'ego, trzymając w dłoni dwa widelce. Nawet o tym nie pomyślał.

- Leah - powiedział, kiedy chciała już usiąść.

Spojrzała na niego dużymi oczami, a on wyciągnął w jej stronę dłoń. Podała mu swoją, dając się pociągnąć w stronę Proroka. Usadził ją sobie na kolanach, bokiem do siebie, oplatając w talii jedną ręką. Uśmiechnął się do niej łobuzersko, kiedy skierowała na niego wzrok. Nie skomentowała tego w żaden sposób i po prostu zaczęła jeść swoją, znacznie mniejszą od jego, porcję. Siedzieli tak bez słowa, w przyjemnej ciszy, przez dziesięć minut, dopóki telefon Andy'ego zaczął dzwonić. Prorok westchnął i sięgnął po urządzenie leżące na stole. Spojrzał na ekran, na którym wyświetliło się, że dzwonił Christian. Zmarszczył brwi, jednak odebrał szybko, bo mogło się coś stać. Prawie na pewno się coś stało.

- Christian? - mruknął, dając znać, że może mówić.
- Musicie tu wrócić, mamy problem.

Rozłączył się bez słowa i spojrzał na Leah, która obserwowała go przez ten krótki czas rozmowy. Przechyliła twarz nieco na lewo w pytającym geście, a grzywka zasłoniła jedno oko dziewczyny, więc Andy odgarnął rude kosmyki, przy okazji gładząc twarz Le. Objęła jego rękę swoją, a on mimowolnie pomyślał o czymś, o czym na pewno teraz nie powinien.

- Coś się stało? - zapytała cicho.
- Musimy wracać - odpowiedział tylko.

Kiwnęła głową i wstała z jego kolan, biorąc do rąk talerze. Podeszła z nimi do zlewu i umyła dokładnie, a potem wytarła ręce w suchą szmatkę. Wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny, a ona podała mu swoją, dając się pociągnąć na piętro domu. Skierowali się do sypialni, gdzie zaczęli zbierać swoje rzeczy. Andy otworzył szafę, znajdując jakąś bluzkę, którą ubrał, a potem obejrzał się za siebie na Leah, która... cholera. Dziewczyna właśnie ściągała z siebie koszulkę, by założyć stanik. Podszedł do niej w chwili, kiedy uporała się z zapięciem i nachylił się, żeby pocałować ją w szyję. Wypuściła z ust drżący oddech w wyrazie zaskoczenia, a gdy Andy położył swoje ręce na jej biodrach, zachichotała.

- Masz zimne ręce - powiedziała, tłumacząc swój śmiech.

Przewrócił oczami, przysuwając ją do siebie jeszcze bardziej, dotykając ustami skóry na szyi, gdzie dało się zauważyć nabierającą koloru malinkę. Zauważył, że rozglądała się po pokoju, a kiedy zrozumiał, czego szukała, cicho poprosił:

- Zostań w mojej bluzce.
- Och. Okej - odparła, sięgając po koszulkę, którą wcześniej położyła na komodzie.

Uśmiechnął się i w końcu puścił ją, by pozwolić jej się do końca ubrać. Naciągnęła na siebie materiał i sięgnęła po kurtkę, również ją na siebie narzucając. Potem odwróciła się twarzą do Proroka, a on zaplótł ich palce razem. Czekała ich długa droga.


~ * ~


Dotarli na miejsce w niecałe pół godziny, aczkolwiek to i tak dużo. Leah jeszcze bardziej zwolniła swoje tempo przez ciążę i Andy nawet nie pokazywał zdenerwowania. Na dworze było zimniej niż przypuszczał, dlatego chciał, by jego mały rudzielec szybko znalazł się w środku. Powstrzymał odruch przewrócenia oczami na to, jak nazwał ją w myślach, ale to chyba przyszło do niego naturalnie. Nie chciał zbytnio nad tym myśleć, więc po prostu pospieszył do wejścia, narzucając szybkie tempo również Leah. Wpuścił ją pierwszą przez drzwi do siedziby Wild Ones i ruszył korytarzem w dół, trzymając dziewczynę za rękę, by nie zgubiła się w tej ciemności. 

Skręcił w prawo i otworzył drzwi do pomieszczenia, w którym zwykle Wild Ones spotykali się i rozmawiali na tematy zagrażające im. Obstawiał, że tutaj wszyscy będą, skoro pojawił się jakiś problem i nie mylił się. Wszedł do środka, wpuszczając Leah przodem. Obok Jake'a zauważył Suze, która stała z dłońmi splecionymi na brzuchu. Płaskim brzuchu. To po raz kolejny uświadomiło Proroka, jak źle mogło być z ciążą jego partnerki. Lub raczej jak dziwnie.

- Suze, zaprowadź Leah do pokoju z resztą dziewczyn i zaczekajcie tam na nas, dobrze? - mruknął Jake od razu po ich wejściu.
- Ale...  - zająknęła się dziewczyna z rudymi włosami.

Andy spojrzał na swoją towarzyszkę, która przestała mówić i dała się spokojnie wyprowadzić z pomieszczenia. Prorok ruszył na swoje krzesło przy stole, obserwując nerwowo chodzącego po pomieszczeniu Jake'a. Żałobnik ostatnio bywał poddenerwowany i każdy z nich mógł to zauważyć, jednak nikt nie znał powodu.

- Jake - mruknął Andy, kiedy cisza ciągnęła się, a słowa nie nadchodziły.

Brunet odwrócił się i spojrzał na Proroka, który zauważył, że oczy przyjaciela były nieco rozbiegane i szalone. Co takiego musiało się stać, że tak działało na zwykle opanowanego Jake'a? Andy poprawił się na krześle, które teraz przestawało być takie wygodne jak zawsze. Czekał na jakiekolwiek słowa od Żałobnika i  w końcu rozbrzmiały te, których nie chciał usłyszeć:

- Zima nadchodzi.


~ * ~


Szedł szybkim krokiem do swojego pokoju, nie mijając po drodze żywej duszy. Po długiej, prawie godzinnej dyskusji wypadł z pomieszczenia ich obrad i pomknął korytarzem, mówiąc wcześniej, że musi parę rzeczy sprawdzić. Nadchodząca zima była problemem, może nie brzmiała na nic strasznego, ale, cholera, taka właśnie była. Po pierwsze; to Prorok panował nad pogodą i fakt, że nic nie wiedział o nadciągającym śniegu wydawał się naprawdę podejrzany. Oczywiście, że natura sama wytwarzała codzienne słońce czy pochmurne chmury, ale on zawsze wiedział co i jak, lecz nie tym razem. I to już źle wróżyło. Kolejnym problemem był fakt, że ostatnia zima trwała trzy lata i to aż cud, że ktokolwiek ją przetrwał. Ludzie z armii Wild Ones i Rebels Army byli przyzwyczajeni do wiecznego upalnego słońca i nikt nie miał wcześniej czasu na jakiekolwiek przygotowania. A zima oznaczała też prawdziwą władzę F.E.A.R.'a. 

Zamknął za sobą drzwi z hukiem, zauważając strach na twarzy Leah przez ten niespodziewany dźwięk. Nie wiedział, co tu robiła, ponieważ miała siedzieć z resztą dziewczyn w jakimś neutralnym pokoju, ale plany chyba się nieco zmieniły. Mimo wszystko nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi i podszedł do komody, jednym ruchem zrzucając z niej wszystko. Powstrzymał grymas na twarzy, kiedy zauważył, że szklany wazon, który chyba mocniej przycisnął, pękł jeszcze pod jego dotykiem i teraz miał dwie duże części szkła wbite w dłoń. Przeklął głośno i już chciał demolować dalej, kiedy delikatny uścisk na nadgarstku krwawiącej ręki powstrzymał go. Podniósł wzrok na Leah, przełykając nagromadzoną ślinę. Patrzyła na niego nieco przestraszona, jednak nie cofnęła się ani o krok.

- Musimy ci wyciągnąć to szkło, Andy - mruknęła cicho. 

Nie zareagował, kiedy pociągnęła go za zdrową rękę do łazienki. Usiadł na krawędzi wanny, obserwując dziewczynę, która krzątała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu apteczki. Patrzył na jej brzuch i nawet uśmiechnął się kącikiem ust. Koszulka Proroka, którą Leah miała na sobie z tyłu była dłuższa, natomiast z przodu ledwo co zasłaniała jej brzuch. Wypuścił z płuc drżące powietrze; był strasznie niecierpliwy i już chciał, by jego... jego syn pojawił się na świecie. Chyba nadal nie potrafił uwierzyć w istnienie swojego dziecka. 

Zmarszczył brwi, kiedy pierwszy odłamek szkła znalazł się poza jego ręką. Leah pochylała się nad nim w miarę możliwości i przykładała wacik do rany nasączony wodą kranową. Myślał, że to bardziej zaboli, ale chyba jeszcze tak do końca nie reagował na wszystko, co go otaczało. Westchnął, ostatnio stanowczo zbyt wiele się działo. Cholera, parę godzin temu był jeszcze martwy! Nadal po tym wszystkim nie czuł się zbyt dobrze i o co chodziło z tym Pocałunkiem Śmierci tak naprawdę? Nic nie rozumiał.

- Andy - usłyszał. Spojrzał na Leah, która właśnie skończyła zawiązywać bandaż na jego dłoni i teraz patrzyła na Proroka. - Co się dzieje?

Nie odpowiedział. Po prostu obserwował ją ze zmarszczonymi brwiami. W końcu wstał z niewygodnej wanny i ruszył do sypialni, mijając Leah. Skierował się w stronę łóżka, na którym usiadł z cichym westchnieniem. Nie miał pojęcia, co zrobić z tymi wszystkimi problemami. F.E.A.R. powrócił i jak na razie stoczyli ze sobą jedną bitwę, ale Prorok doskonale wiedział, że za niedługo zmieni się to wszystko w cholerną wojnę. A teraz jeszcze pojawia się zima, która prawdopodobnie nie wzięła się z natury ani tym bardziej od niego.

Zamarł. Jego źrenice rozszerzyły się, a on sam usiadł, zamierając w jednej pozycji. Widoczność zamazywała się i znikała powoli, aż w końcu widział tylko białą pustkę. Gdzieś w tle słyszał zaniepokojony głos Leah, ale nawet nie potrafił jej odpowiedzieć. Jego oddech przyspieszył, tak samo jak bicie serca.

Co się właśnie z nim działo? Przełknął ślinę i rozejrzał się wokoło. Biała pustka robiła się coraz bardziej czarna, a dziwne mrowienie w ciele towarzyszyło Prorokowi i jego niepokoju. A potem usłyszał niski i tajemniczy głos:

- Proroku naznaczony Pocałunkiem Śmierci, odzyskaj swą moc, która nadała ci taki tytuł!

Gorące powietrze uderzyło w niego z całej siły, aż zrobił krok w tył, by nie stracić równowagi. Rozejrzał się wokoło, jednak nikogo nie dostrzegł. Był tylko on, nikt więcej. Wykonał pełen obrót w miejscu, szukając czegokolwiek znajomego. Nie znalazł.

- Kim jesteś? - krzyknął w nicość.

Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, jednak pojawiła się już dwie sekundy później:

- To ja obdarzyłem cię Pocałunkiem, który sprawił, że ożyłeś, drogi Proroku.

Śmierć, pomyślał mimowolnie. Rozmawiał ze Śmiercią. Dlaczego? Nigdy mu się to nie przydarzyło. Czy to wina tego Pocałunku? Czy to właśnie ta dziwna moc sprawiła, że teraz będzie przenosił się w tak wielką nicość?

- Twa rodzinna moc Proroków zniknęła z rodu dawno temu, lecz oddam ci ją, ponieważ pomoże ci w walce z odwiecznym wrogiem i w obronie twej partnerki - usłyszał. - Lecz posłuchaj mnie teraz, Proroku! Musisz ją bronić za wszelką cenę, szczególnie, kiedy pod sercem nosi twego dziedzica!
- Wiem o tym - powiedział mimowolnie w nicość.
- Jej moc jest potężna, jednak jak na razie nie potrafi się nią posługiwać. Musisz pozwolić Strażnikowi Ciemności na nauczenie jej poskromienia mocy.
- Nie pozwolę mu znowu zabrać Leah! - krzyknął, a jego zdenerwowanie znacznie urosło.
- Więc nie pozwalaj. On musi ją po prostu nauczyć opanowania, może to robić gdziekolwiek - rozbrzmiał głos, a Andy oczami wyobraźni widział, jak postać Śmierci przewraca oczami na jego szczeniackie odzywki. - Odzyskasz moc Proroka i swe wizje, a teraz powróć do swego ciała!

I wszystko zniknęło. Andy znowu widział swoją sypialnię i Leah, która siedziała obok niego z zatroskaną miną. Dopiero po minucie dotarło do niego, że dziewczyna gładziła jego twarz swoją małą dłonią. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i jęknął przez dziwnego rodzaju ból w brzuchu, kiedy chciał się poprawić na łóżku.

- Gdzie odpłynąłeś, Andy? - zapytała go zatroskana.
- Jest w porządku, Le, to wszystko przez to, że właściwie zmartwychwstałem. Miałem pewnego rodzaju wizję, to nic wielkiego.
- W... wizję? - zająknęła się.
- Taa, no wiesz, przez ten cały "Pocałunek Śmierci" - nakreślił w powietrzu cudzysłowie. - Chyba Śmierć do mnie mówiła, nie wiem. Odzyskam moc Proroka, Leah.
- Co? - jęknęła. - O Boże.

Zaśmiał się i objął jej chude ciało, uważając na widoczny brzuch. Położył się na łóżku, a dziewczyna zrobiła to samo, w miarę możliwości przytulając się do klatki piersiowej Proroka. Usłyszał, jak westchnęła błogo i zganił sam siebie w myślach w momencie, kiedy wypowiedział cztery słowa:

- Czeka nas wojna, Leah.




Od autorki: Halo, co jest nie tak? Dlaczego tak mało komentarzy? Zanudzam was? Mam zakończyć bloga? Mogę zrobić to w każdej chwili, naprawdę. Tylko jedno słowo. Jeśli ktoś chce, zapraszam na Broken Bones. Kocham to zdjęcie Andy'ego, mam depresję pokoncertową, przepraszam za błędy.

25 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, naprawdę świetny rozdział. Ile ja bym dała, żeby mieć taki telnt jak ty kobieto. NIe mogę doczekać się dalszej części ;)
    Też miałam depresje po koncertową bo na koncercie nie byłam ;-; Ale już mi przeszło...Chyba

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoj blog jest swietny czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie zanudzasz nas. Uwielbiam to opowiadanie i czekam na kolejny świetny rozdział! <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie waż się go usuwać! Nie rób mi tego bo nie wyjdę z łóżka przez tydzień ;_;
    Jeju Andy taki nieogarnięty z tymi uczuciami awwww haha
    Już nie mogę się doczekać kiedy dzecko się urodzi i czekam na nexta
    Dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak samo to opisuję. Depresja pokoncertowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest świetnie! Idealnie! Genialnie!
    Myślę, że inne słowa są tutaj zbędne.
    Po prostu, jak to juz na mnie przystało, życzę miłego pisania dalszego ciągu.
    Czekam z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Mega, mega zajebisty rozdzial!
    Andy odzyska moc. I ta wojna. Coraz wiecej sie dzieje. Ekstra!
    I moje obawy na szczescie zostaly rozwiane. Andy również odwzajemnil jej uczycia. Boze czuje sie jak nastolatka.
    Jak było na koncercie?
    Czekam na nastepny! Narka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham kocham kocham kocham kocham!!! To chyba tyle... Tylko błagam, nie usuwaj bloga! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. jak mogłaś w ogóle pomyśleć o usunięciu bloga? Kobieto! Ty chcesz żebym zawału dostała? Już rozumiem , to miał być prima aprilis tak?
    Rozdział świetny i taaaki cudowny Andy : ) Mega mi się podoba pomysł z wojną. Już to widzę oczami wyobraźni jak Leah nauczy się posługiwać swoimi mocami i razem z Prorokiem zniszczą FEAR'a :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały!
    Ale tak serio, zastanawiałaś się kiedyś nad swoimi talentem do pisania?
    No bo wiesz. .. nie wszyscy potrafią to robić, a ty niedosyt, że potrafisz to jeszcze robisz to dobrze :)
    Podziwiam twoją wyobraźnię i to jak potrafisz ją przelać na papier ^,^
    Rozdział cudowny c:
    Weny c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no, co jak co, ale wyczucia czasu to Andy nie ma... Poza tym jakoś tak nie mogę się przyzwyczaić do tego jego słodkiego zachowania. To jakieś takie dziwne jest i w ogóle. Rozdział świetny (jak zawsze).

    OdpowiedzUsuń
  12. A i przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego. Wiem jakie to ma znaczenie dla autora. Po prostu rzadko mam czas na czytanie i poprzedni czytałam dopiero dzisiaj, tuż przed tym.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ja dawno komentarzy nie pisałam... A ty już limity zdążyłaś wprowadzić. Oj, niefajnie. Twoje umiejętności zachwycają, a nad fabułą się rozpływam. Dopiero dzisiaj nadrobiłam zaległości. No żyć, nie umierać.
    Po prostu idealnie *^*
    No i w końcu są razem!
    A wojna może być krwawa... Tylko dla tej przeciwnej strony żeby straty były :D
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy dzieciak wyjdzie na świat? Kiedy ślub? - pytam siebie. A ty mi z wojną wyskakujesz. Coś się na koniec nie zakłada, tyle i doprze. Choć tyle stresów fundujesz, że masakra. XD
    A propos. Nie próbuj usuwać bloga! Najlepszy o BVB, jaki czytałam! Jakbyś usunęła to załamka całkowita.
    Na koncercie niestety mnie nie było, a osobistą depresję z tego powodu przeszłam w styczniu, kiedy mi powiedziano, że JEDNAK NIE JADĘ. A najgorsze, że miałam jechać. No cóż. Gdy będę miała osiemnastkę to nic mnie już nie powstrzyma. A niech mnie wydziedziczają! :3
    Oczywiście weny życzę, no i mam nadzieję, że rozdział nadejdzie lada chwila :)

    OdpowiedzUsuń
  15. NIE USUWAJ!! 0.o mam nadzieję, że to był tylko prima aprilisowy żart ! Rozdział suuper, świetnie że jest z perspektywy Proroka. Hmm Leah ma potężne moce... I walka z F.E.A.R. już nie mogę się doczekać. Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zanudzasz nas? Serio? Przecież to najlepsze opowiadanie fan fiction o BVB jakie do tej pory czytałam, i jestem pewna, że mnóstwo osób się zemną zgodzi :D
    Wiesz, że ostatnio twoje opowiadanie mi się śniło? o.O
    Śniła mi się Mia, która stała na jakimś polu w suknie ślubnej z rozmazanym makijażem, a dookoła leżało pełno trupów :3
    Ja się już wkręciłam na max xDDD
    Rozdział super. Na początku myślałam, że Andy powie coś w stylu ,, Nie, ty nie możesz mnie kochać bla,bla,bla..."
    Czekam na next i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, napisałam imię bohaterki z innego bloga xDDD
      Chodziło mi o Leah :)
      Przepraszam Xdd

      Usuń
  17. Dobry rozdział, lepszy niż poprzedni, a to się ceni. :>

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdecydowanie dobrze zrobiłam, decydując się na niezamordowanie ciebie. Rozdział jak zwykle świetny, w końcu punkt widzenia Andy'ego ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten blog jest świetny! Bardzo mi się podoba. Rozdział z takiej perspektywy najbardziej przypadł ni do gustu. Wojna? Wooow jestem ciekawa jak opiszesz takie rozdziały. ^_^ Andy i Leah są uroczy. Jak nazwiesz ich syna? *_* Woooow zapomniałam że dzieli ich aż 6 lat różnicy O.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, tylko 6... Są pary, które dzieli dwadzieścia parę lat ;p

      Usuń
    2. Mnie i mojego chłopaka dzieli 8 i uważam że jest to normalne ;)

      Usuń
  20. Czekam na Next! <3
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham to opowiadanie! Uwielbiam twój styl pisania, mogła bym je czytać dniami i nocami ;)

    OdpowiedzUsuń