środa, 16 kwietnia 2014

1.05 - Stolica Podziemi




Byłam przerażona. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo się bałam. Szłam tuż za Andy`m, który asekuracyjnie trzymał mnie za nadgarstek, przyciągając mocno do swojego ciała w geście dominacji. Po raz pierwszy byłam mu wdzięczna za to, że podkreślał do kogo należę. 

Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w centrum Podziemi. Nie, to nie była żadna piwnica ani nic takiego, ale... miasto. Miasto pod ziemią. Miasto potworów. Miasto odmieńców. To właśnie tu miały swoje korzenie historie Vaelów, Filthy`ów, Niebieskiego Wojownika,  F. E. A. R.  i Wild Ones. To tutaj wszystko się zaczęło. 

Mijaliśmy, tak naprawdę, zwyczajnie wyglądających ludzi. Ale nie byli zwyczajni, byli chorzy psychicznie. Zabijali dla zabawy, gwałcili z nudów, torturowali przez zły humor. Najgorsze, że to w Podziemiach traktowali jak coś normalnego. A to wcale nie było normalne. 

Czułam na sobie zboczone spojrzenia. Mężczyźni świdrowali mnie spojrzeniem, ignorując swoje partnerki. Jedyne, o czym marzyłam, to ucieczka stąd z krzykiem. W pewnym momencie chciałam to zrobić, ale mocny uścisk Andy`ego nie pozwolił mi na to. 

Prorok, jakby wyczuł moje zdenerwowanie, przyciągnął mnie mocno do siebie, przez co zrównałam z nim krok. Oplótł mnie swoją dłonią w talii, przyciągając mocno do siebie. Położył rękę na moim biodrze, ściskając je silnie i zdecydowanie. Po raz pierwszy nie czułam tak dużego bólu przez strach, który powoli zanikał. Wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi i, owszem, mogło to być trochę nienormalne, ale i prawdziwe. Andy dawał mi bezpieczeństwo, którego teraz tak bardzo potrzebowałam.

- Po co tutaj przyszliśmy? - zapytałam cicho, nie chcąc mu się dzisiaj niczym narażać.

Był moją ścianą oddzielającą od tych wszystkich morderców i zboczeńców. Nie chciałam, by się na mnie zdenerwował, bo wtedy z pewnością bezpieczeństwo zniknęłoby. A to było ostatnie, czego pragnęłam. Dlatego analizowałam każde pojedyncze słowo, które chciałam wymówić. 

Andy spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem, jakby ten gest miał wszystko tłumaczyć. A nie tłumaczył nic. Nie wiedziałam, czy mi odpowie, ale liczyłam na to, że jednak tak. Byłam bardzo ciekawskim człowiekiem i niewiedza zjadała mnie od środka. 

- Dowiesz się w swoim czasie, Leah - mruknął cicho, zacieśniając uścisk na moim biodrze. 

Świetnie, dowiem się w swoim czasie, to naprawdę dużo mi pomogło. Czułam się źle, nie na miejscu. Nawet nie wiedziałam, gdzie jestem, do cholery! To znaczy, zdawałam sobie sprawę z tego, że w samej stolicy Podziemi, ale gdzie dokładnie? W jakiej dzielnicy? Na jakiej ulicy?

Stolica Podziemi tak naprawdę nazywała się Ostagarem. Ładna nazwa, prawda? Neutralna. Szkoda, że miasto takie nie było. Ostagar to bardzo zdradliwe miejsce. Jeśli chce się jeszcze żyć, nie można wychodzić z domu, gdy zrobi się ciemno. Strażnicy zabijają żebraków czy jakiś "turystów", przez co jeszcze bardziej czułam się zagrożona. A co z władcą tego wszystkiego? Cóż, on chodził na dziwki. Nie dbał o Ostagar, a jedynie o swój skarbiec i własne potrzeby. Chodzą pogłoski, że jeśli jakiś strażnik spotka samotną dziewczynę, kobietę czy nawet małą dziewczynkę na ulicy, zabiera ją natychmiast do władcy, który robi sobie z takiej osoby prywatną prostytutkę. Najgorsze jest to, że nikt im nie próbuje pomóc.

Świat się stoczył, a z nim ludzie. Wszyscy, którzy mieli w sobie choć trochę dobra, zginęli. Zostali brutalnie zabici, a na ich miejscu pojawiły się złe osoby, które czerpały od innych, a nie dawały nic. Ziemia jest zepsuta, pełna trucizny i bagna. I nic z tym nie można już zrobić. Nic.

- Gdzie my jesteśmy? - zadałam pytanie po dwudziestu minutach drogi. 

Andy nie zwrócił na mnie uwagi, kiedy przed nami stanął jakiś mężczyzna. Na oko miał jakieś sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Był ogolony na łyso, a jego mięśnie napinały czarny podkoszulek. Tatuaż węża ciągnął się na szyi mężczyzny aż do ramienia. Uśmiechnął się chciwie, pokazując żółte zęby. Czarne oczy skanowały mnie, jakbym była jakąś rzeczą. Poczułam dreszcze obrzydzenia na plecach, na co Andy, o ile to możliwe, przyciągnął mnie jeszcze bliżej. 

- Przyprowadziłeś ją dla króla? - śmiech mężczyzny rozbrzmiał w moich uszach. 

Dla króla? Jakiego króla? Zacisnęłam w pięści skórzaną kurtkę Proroka, niezdarnie obejmując go, przy okazji trochę ukrywając się za jego plecami. Bałam się tego typa bardziej niż Andy`ego czy kogokolwiek innego. Miałam szczerą nadzieję, że nie spotkam tu kogoś gorszego.

- Spierdalaj, Lucky, dziewczyna jest moja. Poza tym, on nie jest królem - warknął Andy. 

Lucky zaśmiał się, jakby Prorok powiedział jakiś zabawny żart, a ja znowu poczułam ciarki na plecach. Niech on już sobie pójdzie. Z wahaniem przytuliłam swój policzek do torsu Andy`ego, nadal ściskając w pięści kawałek jego kurtki. 

- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Biersack. W każdym bądź razie, lepiej żeby ten rudzielec był dla króla, bo mam na nią ochotę - powiedział, akcentując słowo "król".

Na mojej twarzy wykwitło obrzydzenie. Serce rozpoczęło szaleńczy bieg, jakby Prorok faktycznie przyprowadził mnie tu, by przekazać w ręce tego króla, władcy czy jak go nazywają. Ale nie po to tutaj przyszliśmy. Prawda? Mój Boże, lepiej nie. Nigdy nie wierzyłam, ale teraz zacznę się chyba modlić.

Andy uniósł brew, zagryzając szczękę. Jego zęby zazgrzytały nieprzyjemnie przez złość, która go ogarnęła. Lucky ułożył swoje ręce na piersi, obserwując bacznie bruneta. W sekundę ogarnęło mnie niezwykłe zimno, a Prorok jeszcze bardziej mnie objął, przez co chłód prawie zniknął. To było... dziwne.

- Zejdź. Mi. Z. Drogi - wycharczał, marszcząc brwi.

Mężczyzna zgiął się, jakby walcząc z ogromnym ciężarem na plecach, po czym zrobił dwa chwiejne kroki na bok, dzięki czemu mieliśmy wolne przejście. Andy pociągnął mnie w dalszą drogę, ruchem ręki otwierając drzwi, jakby odganiał muchę. Zmarszczyłam brwi, jak on to zrobił?

- Pospiesz się, Leah.

Przyspieszyłam tempo, przez co mój chód przeradzał się w trucht, by choć trochę zrównać z nim krok. Wbiegłam za Prorokiem po krętych schodach, nie do końca będąc pewna, czy dobrze robię idąc za nim. Z tego, co zrozumiałam, byliśmy blisko tego władcy, prawda?

Ponownie ruszył ręką, a na jego twarzy wykwitła wściekłość. Wszystkie drzwi dookoła nas zaczęły się otwierać, na co drgnęłam wystraszona. Kobiece piski ogłuszały mnie, ale Andy`ego nie bardzo to obchodziło. Przez te wszystkie półnagie dziewczyny w pokojach czułam się, jakbym była w burdelu, dosłownie. Głowa zaczęła pulsować, a nogi odmówiły posłuszeństwa, w chwili, gdy Prorok zatrzymał się. Odetchnęłam z ulgą, by w następnej sekundzie oddech uwiązł mi w gardle na widok przede mną.

Obrzydzenie ogarnęło mnie całą, a nieprzyjemne dreszcze przebiegły po plecach. Przeniosłam szybko swoje spojrzenie na plecy Andy`ego ozdobione dużą naszywką "Prophet". Potrząsnęłam głową na boki, próbując pozbyć się z pamięci tego obrzydliwego widoku. Mężczyzna, na oko po czterdziestce, pieprzył jakąś nastolatkę, po której policzkach spływały duże łzy. Płakała, nie chciała tego. Prychnęłam w myślach, ganiąc się za to. Jasne, że nie chciała, kto by sobie czegoś takiego życzył?

- Andy - warknął mężczyzna, po chwili śmiejąc się i cmokając z dezaprobatą. - Niegrzeczny Andy, nie nauczyłeś się, że nie wolno przeszkadzać w zapewnianiu sobie potomstwa?

Wychyliłam się trochę zza jego pleców, patrząc na mężczyznę. Ubrał na siebie jakieś dresowe spodnie, ale to nie on mnie interesował. Przeniosłam wzrok na skuloną dziewczynę w kącie, która okrywała się prześcieradłem. Szlochała w materiał, a jej makijaż zostawiał za sobą czarne smugi na kościstych policzkach. Była naprawdę ładna; miała brązowe włosy sięgające ramion, niebieskie błyszczące oczy, mały nosek i pełne usta. Jej geny idealnie nadawały się dla potomstwa, pomyślałam gorzko.

- Och, to prezent dla mnie? - krzyknął wesołym tonem mężczyzna, wskazując na mnie.

Andy wepchnął mnie jedną ręką za siebie, zerkając na mnie przez sekundę. W jego oczach błysnął gniew, ale nie był on skierowany na mnie, wręcz przeciwnie. Troska przemknęła przez jego zimne tęczówki, ale szybko zniknęła. Spojrzał twardo na mężczyznę, a ja powoli domyślałam się, kim mógł być. W końcu, Lucky wspominał coś o "królu", więc to może on?

- Jeśli ją tkniesz, obiecuję, że odetnę ci kutasa - warknął Andy. - Jest moja, słyszysz? To mój znak nosi, nie twój.

Jego rozmówca zaśmiał się sztucznie, kiedy ja skanowałam jego sylwetkę wzrokiem. Był obrzydliwy, odpychający. Nie należał do najchudszych ani najmłodszych. Oceniłam go na czterdzieści lat głównie po niewielkiej ilości zmarszczek na twarzy, ale wyglądał na o wiele więcej przez siwiejące włosy i przymglone brązowe oczy. Jego klatkę piersiową ozdabiały dość odpychające srebrne włoski ciągnące się aż do linii gumki od dresowych spodni.

- Andy, Andy, Andy, naprawdę niczego się nie nauczyłeś. - Mężczyzna zrobił dwa kroki do przodu, a Prorok wystawił lewą rękę w bok, jakby to miało mnie odgrodzić. - Mało mnie obchodzą te twoje znaki.

Biersack zaśmiał się, na co drgnęłam. Ten prosty dźwięk miał tak wiele jadu, że mężczyzna przed nim już dawno powinien umierać. A to tymczasem ja umierałam z bezsilności, strachu i niebezpieczeństwa. Chciałam stąd uciec, ale wiedziałam, że bez Andy`ego nie mogę się nigdzie ruszyć.

- Zobaczymy, co powiesz, kiedy spróbujesz jej dotknąć.

Nie miałam pojęcia, do czego prowadzi ta dziwna wymiana zdań na temat mojej "przynależności" do Andy`ego, ale dziwne przeczucie, że źle to się skończy, nękało mnie od nowa i od nowa. Zmarszczyłam brwi, łapiąc w pięść skórzaną kurtkę Proroka, to było chyba moim dziwnym przyzwyczajeniem.

- To jest jakaś bitwa, chłopcze? Ona jest nagrodą?
- Udław się - warknął, a zdenerwowanie Andy`ego było czuć naokoło niego.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytał mężczyzna, gwałtownie zmieniając temat.
- Muszę porozmawiać z Natashą.




Kim była Natasha? Pochodziła z Rosji, wnioskując po jej akcencie. Ale co robiła tutaj? W Europie było o wiele lepiej, zero Wild Ones ani tym podobnych, zero walk i wojen. Właściwie tam prawie nic się nie zmieniło, nie tak, jak w Ameryce. Z tego, co usłyszałam od Andy`ego, uciekła z kraju przez prawo, które złamała. Dziwiło mnie to, ponieważ... cóż, w Rosji praktycznie nie było żadnego prawa.

Uważałam Natashę za piękną kobietę. Miała blond włosy sięgające do ramion, duże zielone oczy, podłużną i chudą twarz, a do tego uroczy nos, chyba trochę dziecinny. Mimo tych wszystkich szczegółów była cholernie seksowna. Czułam się przy niej jak dziesięciolatka, która próbuje ładnie wyglądać, jednak nie do końca jej to wychodzi. To było nieco przygnębiające. Zżerała mnie jakaś głupia zazdrość przez jej pociąg seksualny, w końcu, nawet ja to potrafiłam dostrzec, coś musiało być na rzeczy.

Westchnęłam cicho, kręcąc się niezręcznie, przygnieciona ciężarem męskiego ramienia. Andy obejmował mnie mocno, jakby bojąc się, że ucieknę. Nonsens, przecież mam ten cholerny znak, za pomocą którego może kontrolować każdy mój ruch, prawda? 

Staliśmy w mieszkaniu Natashy, która kręciła się po małej piwnicy. Zbierała różne buteleczki z dziwnymi kwiatami i płynami, które niezbyt zachęcały do patrzenia. Nie miałam pojęcia, co ja tu robię, co my tu robimy. Po co Andy mnie tu przyprowadził?

- Och, znalazłam! 

Cichy pisk Natashy dotarł do moich uszu, kiedy chwyciła szóstą buteleczkę w swoje dłonie, by po chwili postawić je wszystkie na drewnianym blacie. Schyliła się, by sięgnąć po jakąś miskę i tłoczek, który nasza znachorka używała do rozdrabniania leczniczych roślin. 

- Musi tu podejść, Andy - mruknęła Natasha. 

Chodziło o mnie, a ja to wiedziałam od razu po jej słowach. Prorok pociągnął mnie stanowczo do kobiety, a potem zrobił dwa kroki w tył, warcząc do mnie nieprzyjemnie, bym stała na miejscu. Rozkazywał mi jak jakiemuś psu, a ja poddawałam się temu, zbyt przerażona, by się ruszyć czy sprzeciwić.

Natasha uniosła dłonie wewnętrzną stroną do miski, a malutkie kwiaty i liście zaczęły się unosić, krążąc po chwili wokół mnie. Przyspieszały coraz bardziej, a chłodny wiatr owiał moją sylwetkę, wprawiając w ruch rude włosy i luźną czarną bluzkę. Pociągnęłam palcami rękawy skórzanej kurtki, przygryzając wargę. Tylko nie panikuj, Leah...

Upadłam na kolana, czując obezwładniający ból w całym ciele. Zaćmił mój umysł i sprawność ruchową, pozostawiając głos... Natashy. Potrząsnęłam głową na boki, nie do końca w to wierząc. Ona nie poruszała ustami, dało się to zobaczyć. Przez sekundę widziałam Ryana, jednak równie szybko zniknął, kiedy blondynka w mojej głowie odezwała się:

- Powiedz to. Powiedz, kim on jest i gdzie się ukrywa. Powiedz to.

Jej szept owinął się wokół mnie, a ból zyskał jeszcze więcej sił. Krzyknęłam, chociaż może siedziałam cicho? Nie wiedziałam tego. Twarz Ryana zamajaczyła mi pod zamkniętymi powiekami, a ja dzielnie walczyłam ze łzami.

- Nie poddawaj się temu, Leah, to czar, zły czar. Chcą mnie znaleźć i zabić, nie pozwól im na to - mówił, a ja wierzyłam. Wierzyłam, bo znałam zamiary Wild Ones. Chcieli zabić wszystkich z Rebels Army, a ja nie pozwolę na morderstwo mojego brata. Chociaż jego obronię. 

Nieprzyjemnie uczucie uformowało się w moim brzuchu i gardle, wprawiając mnie w dziwne zakłopotanie. Nie lubiłam tego, to tak, jakby emocje ściskały mnie od środka, miażdżąc płuca. Łapałam drżące oddechy, skupiając się, by utrzymać słowa na wodzy. Nie oddam im Ryana, nigdy.

- Powiedz to, nie duś tego w sobie i tak się dowiem. Powiedz, gdzie on jest.

Głos Natashy owinął się wokół mnie, raniąc nieprzyjemnie ciało i umysł. Albo tylko umysł? Nie byłam pewna, już niczego nie byłam pewna. Mózg wysyłał mi sprzeczne znaki i emocje, nie wiedziałam, co się ze mną działo. 

Skupiłam się, połączyłam siły swojego umysłu i duszy. Dłonie zwinęły się w pięści, długie paznokcie wbijały się w wewnętrzną stronę ręki aż do krwi, bluzka swobodnie unosiła się, ukazując mój brzuch przez wiatr wytworzony dziwnym zielskiem, a oczy świeciły gniewem i troską o Ryana. 

- Nie! - krzyknęłam, a to cholerstwo opadło na ziemię w sekundę. Natasha straciła równowagę, podpierając się szybko o drewniany stół. - Nie - powtórzyłam zdecydowanym głosem. 

Zmarszczyłam brwi, kiedy blondynka wyprostowała się, zgarniając pojedyncze pasma włosów za ucho, kiedy zakryły jej pole widzenia. Byłam zła, wrogość budowała się w moim wnętrzu, prosząc o upust emocji. Potrzebowałam walki. 

Walka była moją największą zaletą. Od dzieciństwa przygotowali mnie do niej i potrafiłam zrobić broń z wszystkiego, dosłownie. Podeszłam do niej zdecydowanym krokiem, chwytając w dłoń nóż. Nie interesowało mnie, skąd się tu wziął, po prostu ścisnęłam go w dłoni i zamachnęłam się, robiąc długą ranę na brzuchu Natashy. Metal wypadł mi z ręki, a ja obserwowałam, jak krew wypływała z jej rany na podłogę. Krzyk Andy`ego przedarł się przez moją głowę, przez co spojrzeniem powędrowałam na niego. Był zdenerwowany, cholernie wściekły. Zaczął iść w moją stronę, a ja... spanikowałam.

Nigdy nie biegłam tak szybko. Wybiegłam stamtąd, wiedziałam, że nie ruszy za mną, by zająć się krwawiącą Natashą. Stukot moich trampek rozbrzmiewał po pustych korytarzach, a mocne stąpanie po schodach sprawiało mi ogromny ból głowy. Wypadłam na świeże powietrze, ciesząc się z tego, że uwolniłam się od tego domu. 

Jakiej ona użyła magii? Jakiej ja użyłam magii? To była magia? Co się ze mną działo? Spojrzałam w górę, przymykając oczy. Starałam się unormować rozszalałe bicie serca i przyspieszony oddech. Dziwne uczucie zniknęło, zostawiając natłok myśli. Co ja zrobiłam, do cholery?

- Gdzie się wybierasz, kochanie?

Otworzyłam gwałtownie oczy, a jedyne, co zobaczyłam, to duży tatuaż węża. Cholera.




Od autorki: Witam po... szesnastu dniach? Dodaję rozdział strasznie późno, ale mam nadzieję, że wszyscy go jutro znajdą. Macie już wolne? Ktoś pisze egzaminy? W sumie, rozdział fajnie mi się pisało, chociaż miałam pewien postój w tej sytuacji z władcą i potem z Natashą. No, jakoś tak nasza Leah zaczyna się stawiać, oby tak dalej, dziewczyno! :D W ogóle, muszę nadrobić u was parę blogów, soo, nie stresujcie się, że jeszcze czegoś nie skomentowałam, na razie to wszystko ogarniam :D Wybaczcie jakiekolwiek błędy, życzę miłej nocy, do następnego, xx.

17 komentarzy:

  1. Ujmę to w jednym słowie co myślę o tym rozdziale........Zajebiste 😏❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie!
    Moja radość na widok nowego rozdziału jest nie do opisania. Jeju, boje się o Leah, co jeśli Andy jej nie ochroni przez to, co zrobiła Natashy? Kocham Twoje opisy kiedy Leah "tuli" się do Andy'ego, choć to on ją raczej przytrzymuje, ale trudno xD Masz olbrzymi talent do pisania! Czekam na więcej Lendy (?) moments, ponieważ jestem fanką BVB i jest to pierwszy fanfic z nimi, który znalazłam asdfghklll. Ily xx.
    @perfecthemm0

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Mam nadzieje że nic jej się nie stanie teraz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział swietny, ma nadzieje że kolejny pojawi sie szybko.
    Pisze egazaminy ale to dopiero po swietach. Podzrawiam <#

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdzial oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. jaki długi ? <3 cudowny już się nie mogę doczekać kolejnego , oby nie trzebabylo tak długo czekać :*

    OdpowiedzUsuń
  7. super..i ze w takim momęcie przerywać :) czekam na nexta i to oby szybko XD

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest zajebiste opowiadanie <3
    mam nadzieję , że następny rozdział pojawi się szybko ^^
    życzę weny ;33

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zawsze genialny ♥. Uwielbiam Twojego bloga :) . Pozdrawiam, Bella.

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne *.* kocham tego blogaa i czekam na nexta <3 FoxFace

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam wolne do 5 maja :). Rozdział jest bardzo fajny. Zrobiło się strasznie ciekawie i nie mogę się doczekać następnej części. Mam tylko nadzieję, że jej bratu nic się nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Ja mam wolne do 27 kwietnia.:D Leah zaczyna być waleczna. Yeah! Ten cały król jest obleśny. Fuj. Mam nadzieję, że jej bratu nic się nie stanie. Chociaż wszystko może się wydarzyć. :) Czekam na następny. Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Łomatko! Dziewczyno! Rozdział wyszedł Ci zajebisty! ja chcę więcej! Jestem taka ciekawa co zrobi Leah, co zrobi Andy. Chyba się na nią wścieknie. Wkurwi się pewnie! Ale mam nadzieję, że uratuje ją od tego obleśnego faceta!
    Cieszę się, że w końcu postanowiła się postawić, jednak czy wyjdzie jej to na dobre?
    Podobała mi się postawa Biersacka, nie wiem może mi się tylko wydaje ale chyba był takie opiekuńczy, chciał ja ochronić, ale pytanie dlaczego? Czy choć trochę zależy mu na niej, czy tylko chciał dowiedzieć się u kogo była?
    Aj tam nie ważne, rozdział jak zawsze zajebisty i ja z niecierpliwością czekam na kolejny!
    Pozdrawiam i życzę wesołych świąt:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jak zwykle skomentuję z opóżnieniem :c Jutro już bd mieć laptopa :) tymczasem zapraszam na drugą część 20 :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem! C: Twoje opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju i muszę Ci się przyznać, że do adaptacji filmowej idealnie pasuje mi cała płyta Nightwish ,,Imaginaerium" . Nie wiem dlaczego tak jest, poprostu zawsze kiedy słucham piosenek z niej, myślę o Twoim blogu :D wybacz, pewnie nie masz pojęcia o czym mówię ;__; x.x głupia ja. Leah zaczyna być waleczna! Tak! Właśnie na to czekałam! Andy się..trochę zmienił? Czy mi się wydawało, że był trochę opiekuńczy w stosunku do niej? Nie! To na pewno jakiś podstęp, prawda? Oj z Tobą można się wszystkiego spodziewać! Ten król jest obleśny, makabra jednym słowem ;__; fuujj. Czekam na dalsze Twoje pomysły! ;) ja mam wolne do 28, także zapewne jeszcze dwa nowe u mnie się pojawią ;) pozdrawiam, życzę weny i zapraszam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  16. nominuje tego bloga do Liebster Award. Więcej na psychedelic-dance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń