środa, 26 listopada 2014

1.12 - Radosna wiadomość




Na wyniki nie trzeba było długo czekać, bo tylko tydzień. Lub aż, głównie dla Proroka. Zaczęłam wymiotować dosłownie wszystkim, co tylko zjadłam. Martwiło mnie to, ponieważ bywałam coraz częściej wyczerpana. Andy właściwie skakał z radości, kiedy to się zaczęło. Nieoficjalnie byłam w ciąży. 

Nie wszystkie miałyśmy jej oznaki, Cassie i Suzanne nadal nie wykazywały żadnych śladów po... cóż, jednak mówili, że to tylko kwestia czasu. Ustalili, że muszą sprowadzić kogoś w rodzaju lekarza, by sprawdził, czy na pewno wszystkie jesteśmy w ciąży, co mnie trochę przerażało, bo, do cholery, czego miałam się po nim spodziewać?

I zrobili to. Sammi wraz z Jinxxem wyszła z jednego z pokoi, gdzie przyjmował mężczyzna. Teraz był czas właśnie na mnie. Andy wstał, ciągnąc mnie za rękę do pomieszczenia w piwnicy Wild Ones. Ruszyłam za nim powoli, czując kolejne mdłości. Zamknął drzwi, a ja spojrzałam na lekarza, którego nazywali najlepszym. Cóż, nie do końca wiedziałam, jakie miał sposoby.

- Witaj, droga panienko! - powiedział, myjąc ręce pod kranem. 

Niekontrolowanie pomyślałam, że mył je przez coś, co mogło być... obrzydliwe. Po moich plecach przeszły dreszcze, kiedy o tym pomyślałam. Mimowolnie spojrzałam na Andy`ego, który usiadł na krześle obok jakiejś kanapy. 

- Połóż się, panienko - dodał mężczyzna. 

Westchnęłam cicho, jednak podeszłam do kanapy i położyłam się na niej, oddychając ciężej niż powinnam. Spojrzałam na mężczyznę, analizując jego wygląd wzrokiem. Wyglądał na nieco starszego, jego brązowe włosy przenikała siwizna, a zielonkawe oczy nie świeciły młodzieńczym blaskiem. Miał na sobie biały fartuch, typowy dla lekarza. 

- Podwiń bluzkę, muszę cię prześwietlić. 

Powstrzymałam dreszcze obrzydzenia na myśl, że jakikolwiek mężczyzna dotknie moją skórę. Nadal nie otrząsnęłam się po ostatnich... przygodach. Podciągnęłam bluzkę do linii stanika, przez co chłód ogarnął moją skórę. Mężczyzna podszedł do mnie, uśmiechając się dziwnie.

- Ach, tak, zapomniałem się przedstawić, panienko. Nazywam się Conrad Mailar, jestem doktorem, jak mogłaś się już zorientować - powiedział, trąc dłoń o dłoń. Spojrzał na Andy`ego, co zrobiłam i ja. Prorok obserwował każdy jego ruch, gotowy do... cóż, czegokolwiek tam gotów mógł być. - Teraz po prostu prześwietlę twój brzuch za pomocą magii. Nic strasznego.

Cholera, jaka znowu magia? Pokiwałam głową, widząc, że Andy nie zareagował na to w żaden negatywny sposób. Wzięłam głęboki wdech, kiedy umieścił dłonie nad moim brzuchem. Zamknął oczy, zaczynając szeptać słowa, które nie brzmiały na ten sam język, po jakim mówił wcześniej.

- I jak? - zapytał Andy, wyraźnie zniecierpliwiony.

Lekarz stał jeszcze tak przez chwilę i w końcu otworzył oczy, a ręce opuścił wzdłuż ciała. Odwrócił się do mnie plecami, podchodząc do ciemnobrązowego biurka. Zaczął coś pisać na kartce papieru w szybkim tempie, nie odzywając się, przez co Prorok wstał z krzesła i podszedł do mężczyzny, uderzając pięścią w blat.

- Pytam, co widziałeś - powtórzył, pochylając się nad biurkiem.
- Spokojnie, Proroku, bez nerwów - odparł doktor, patrząc na bruneta. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku, dziewczyna jest w ciąży, na płeć musicie zaczekać.

Och, Boże. Miałam nadzieję, że powie "nie, ona nie może zajść w ciążę", czy coś takiego. Przeżyłabym to, tak myślę. Cóż, to byłoby chyba lepsze niż noszenie w sobie dziecka Proroka. Wszystko, tylko nie to. Dlaczego na to się zgodziłam? No tak, moja... rodzina.

- Jak to, na płeć musimy poczekać? - zapytał, a jego oczy stały się ciemniejsze.
- Jeśli nie chcesz, Proroku, by płód został uszkodzony, trzeba poczekać. Chyba nie chcesz, by twój dziedzic był, cóż, pełny nieuleczalnych chorób, prawda? - westchnął mężczyzna, patrząc kpiąco na Biersacka.

Andy warknął coś pod nosem, po czym podszedł do mnie. Szarpnął za przedramię, przez co najpierw usiadłam, a potem wstałam, dzięki czemu bluzka powróciła na swoje dawne miejsce. Zaczął mnie ciągnąć do drzwi, jednak wlekłam się, nie do końca wiedząc, czy to wszystko. Jeśli już byłam w ciąży, miałam zamiar dbać o dziecko najlepiej jak tylko potrafiłam i porady tego udawanego lekarza zdecydowanie mogły pomóc.

- Myślę, że to wszystko, panienko. Pamiętaj, by o siebie dbać, dobrze się odżywiać i staraj się nie nosić nic ciężkiego. Do następnej wizyty! - zdążył powiedzieć, nim Andy trzasnął drzwiami.

Westchnęłam cicho, mijając po drodze Ashley`a i Mię. Purdy zaśmiał się, kiedy tylko nas zobaczył, prawdopodobnie odczytał myśli i (niespodzianka!) prawdopodobnie były one moje. Przewróciłam oczami, a on to po mnie powtórzył z wielkim uśmiechem. Nie zdążyłam nic więcej zrobić, bo Andy skręcił w prawo i straciłam z pola widzenia dwójkę.

Nim się zorientowałam, wyszliśmy na słońce. Zasłoniłam ręką oczy przez nagłe naturalne światło, którego nie widziałam przez prawie półtorej tygodnia. Prorok przyspieszył jeszcze bardziej, o ile w ogóle to możliwe, więc ruszyłam właściwie biegiem, nie mogąc mu dorównać swoim krótszym krokiem. Starałam się zignorować szybszy oddech, który pojawił się po zaledwie pięciu minutach, bo, cholera, jakim cudem potrafił chodzić sprintem?

Pociągnęłam za swoje ramię, dzięki czemu Biersack stanął na chwilę, patrząc na mnie. Wzięłam głęboki wdech, błogosławiąc fakt, że nie musiałam robić nic więcej niż ten mały gest. Przetarłam drugą dłonią miejsce po jego mocnym uścisku, kiedy odczułam ból w tamtym miejscu. Przewrócił oczami i chwycił mnie ponownie, tym razem nieco łagodniej, po czym ruszył znowu w dalszą drogę.

Po krótkiej chwili zauważyłam na horyzoncie zarys piętrowego domu. Westchnęłam pod nosem, kiedy przyspieszył, widocznie chcąc już zamknąć się w czterech ścianach pokoju. Zastanawiałam się, co się teraz stanie? Czy znowu będzie mnie przywiązywał do czego tylko można? Z drugiej strony, pozwolił mi iść normalnie, bez żadnych sznurów ani niczego podobnego. Cóż...

Poczułam trawę pod płaskimi podeszwami czarnych trampek, co mimowolnie wywołało u mnie uśmiech. To było naprawdę rzadkie w ostatnich czasach, znaleźć można tu jedynie piasek i suchą glebę. Wszelka roślinność występuje jedynie w wyjątkowych miejscach, które nie zostały jeszcze doszczętnie zniszczone przez walki różnego typami broni.

Andy otworzył drzwi, po czym wpuścił mnie pierwszą do środka. Weszłam, nie ukrywając zdziwienia, od kiedy był takim, cóż, dżentelmenem? Od razu ruszyłam do kuchni, czując głód. Wiedziałam, że i tak zaraz to dosłownie zwrócę, jednak musiałam jeść, chociażby w taki sposób. Miałam nadzieję, że za niedługo się to skończy, bo byłam tym już cholernie zmęczona. Niby mi już przechodziło, jednak nadal nie potrafiłam przyjąć jakiejś większej ilości jedzenia bez wymiotowania. Nienawidziłam tego, że akurat ja musiałam to tak przechodzić, reszta dziewczyn miała nudności przez dwa, trzy, ewentualnie cztery dni, a u mnie trwało to już długi tydzień.

Wyciągnęłam sok z lodówki, a potem jeszcze herbatniki, które znalazłam w górnej szafce. Wzięłam parę, po czym zapiłam to piciem. Zauważyłam Andy`ego, który oparł się o framugę wejścia do kuchni, patrząc na mnie. Zaplótł ręce na klatce piersiowej, dokładnie obserwując moje powolne ruchy.

- Wolałbym chłopca.

Spojrzałam na niego dziwnie, nie do końca od razu kojarząc to, o co mu chodziło. Dopiero po chwili doszłam do wniosku, że nawiązał do mojej ciąży, przez co w mojej głowie zrodziło się jedno pytanie; dlaczego akurat chłopiec?

- Dlaczego? - zapytałam cicho.

Przez chwilę nie byłam pewna, czy mnie usłyszał, jednak kiedy tylko na niego spojrzałam, zauważyłam błysk w oku i rozbawiony wyraz twarzy. Odepchnął się nogą od framugi, powoli do mnie podchodząc. Oparłam się o szafki, starając się od niego uciec, jednak wiedziałam, że to i tak nie miało większego sensu. Stanął przede mną, zamykając w klatce, którą sam był. Mój oddech przyspieszył, jednak starałam się go uspokoić, by nic nie zauważył. Cóż, niestety.

- Chłopiec jako pierwsze dziecko to błogosławieństwo, tak mówią.

Gdybym była odważniejsza, przewróciłabym oczami. Jednak nie zrobiłam tego, czując, że dosłownie przyrosłam do ziemi, nie mogąc się ruszyć. Andy zaśmiał się, a mi wydawało się, że to przez moje zdenerwowanie. Cóż, nie byłam przyzwyczajona do takiego bliskiego kontaktu z nim, pomimo tamtego... czasu.

- Więc co, jeśli to dziewczynka? - mruknęłam, chyba nie do końca chcąc znać odpowiedź.

Pochylił twarz jeszcze bardziej, przez co bardzo dobrze mogłam poczuć na twarzy jego niezwykle zimny i spokojny oddech. Zagryzłam wargę, ignorując rude kosmyki włosów, które cisnęły mi się do oczu. Andy odgarnął je własną dłonią, jak gdyby czytał mi w myślach.

- Wtedy będziesz musiała zajść w ciążę ponownie - powiedział, na co wzięłam głęboki wdech. Spodziewałam się takiej odpowiedzi, jednak... - Chociaż niewiele to zmieni, nie chcę mieć tylko jednego dziecka, bycie jedynakiem to przekleństwo.

Och, nie, nie, nie. Dlaczego miałabym mu urodzić kolejne dziecko? Przecież nie chcę mieć z nim nic wspólnego! Nie chcę, prawda? Westchnęłam w myślach ze zirytowaniem, wyganiając szybko z głowy ten dziwny pomysł.

- I myślisz, że ja na to się zgodzę? - zaprotestowałam cicho.

Zaśmiał się, odrzucając głowę do tyłu. Obserwowałam jego Jabłko Adama, nie do końca wiedząc, czy uwielbiałam ten ruch, czy nienawidziłam przez liczne widoki podrzynania gardła. Po plecach przeszły dreszcze na to wspomnienie. Ugh, to był najgorszy moment bycia w armii.

- Oczywiście, że tak. Jeśli chcesz, by nic nie stało się tej garstce twoich ludzi, zrobisz to.
- Co? - wychrypiałam. - Obiecałeś, złożyłeś Przysięgę, że nic im nie zrobisz.

Pokręcił głową na boki, rozbawiony.

- Słodka Leah, obiecałem, że ja ani nikt z Wild Ones nic im nie zrobi, a także żaden z moich ludzi, jednak nie było mowy o zleceniu wybicia ich.

Gdybym mogła, cofnęłabym się z przerażeniem. Ta rozmowa, a raczej jej cząstka, wymykała się spod kontroli, obojga z nas. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Pochylił się nade mną jeszcze bardziej, na co przerażenie dosięgnęło mnie na tyle, ile tylko mogło.

I nagle czyjś wesoły głos przerwał tę straszną chwilę.

- Andy, Leah, w końcu wróciliście! Och, tak wspaniale razem wyglądacie!

Spojrzałam w stronę wejścia do kuchni, gdzie stała matka Proroka. Och, jak świetnie, nadal tu byli. Andy uśmiechnął się i oplótł szybko moje biodra dłońmi, jak gdybyśmy stali tu tylko i wyłącznie po to, by się poprzytulać i wymienić czułymi słowami. Przycisnął mnie do siebie mocniej, na co zareagowałam nieco gwałtowniej niż powinnam.

- Puść mnie, muszę... do łazienki - wychrypiałam.

Odskoczył ode mnie, kiedy tylko to usłyszał. Zakryłam dłonią usta i pobiegłam w stronę łazienki, mijając matkę Andy`ego w przejściu. Zdążyłam zauważyć jej nierozumiejące spojrzenie, nim wpadłam do pomieszczenia, by pochylić się nad toaletą i zwrócić to, co dopiero zjadłam. Oparłam dłonie o muszlę i nawet nie zwróciłam uwagi na czyjś dotyk, który zebrał moje rude włosy tak, by nie wpadały mi pod... cóż, usta.

Kiedy mogłam odetchnąć, spuściłam wodę i wstałam chwiejnie. Podeszłam do umywalki z pomocą obcych rąk, a gdy tylko spojrzałam w lustro, miałam już pewność, że to Andy. Zaczesał palcami moje włosy do tyłu, dzięki czemu mogłam przemyć usta, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia i, zakładałam, zapachu.

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z pewnego amoku, w który wpadłam, kiedy po prostu gapiłam się na lustrzane odbicie Andy`ego. Nie trwało to długo, bo Prorok ruszył w stronę wejścia i otworzył je, natrafiając na zmartwione spojrzenie własnej matki. Suzanne spoglądała na mnie, wyraźnie zaskoczona moją bladą twarzą.

- Co się stało, dziecko? - zapytała, a ja nie do końca wiedziałam, do kogo mówiła.

Andy westchnął, jednak odpowiedział jej:

- Idź do ojca w salonie, zaraz ci wszystko wyjaśnimy - odparł, przeczesując włosy.

Kobieta kiwnęła głową i niechętnie poszła do dużego pokoju, zostawiając nas samych. Mimowolnie spojrzałam na swoją bluzkę, z dziwną ulgą dostrzegając, że miała długi rękawek, dlatego zasłaniała znamię, o którym, szczerze powiedziawszy, zdążyłam zapomnieć. Nie doskwierało mi w żaden sposób i podejrzewałam, że to głównie przez dziecko, w końcu Andy władał bólem, który pochodził z tego diabelstwa i prawdopodobnie nie chciał narażać swojego potomka. Cóż, dobre i to.

- Chodź, Leah, musimy im powiedzieć  - powiedział w moją stronę, a mnie zdziwił jego miły ton.

Kiwnęłam głową, ostatni raz przeczesując włosy palcami. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam tuż za Prorokiem, który przed wejściem do salonu złapał mnie zaborczo za rękę. Weszliśmy, zobaczyłam rodziców Andy`ego, którzy siedzieli na kanapie. Suzanne uśmiechnęła się słabo, a jej mąż, Michael, oparł luzacko ramię na oparciu.

- Wszystko z tobą już dobrze, drogie dziecko? Powiedz, zatrułaś się czymś?

Spojrzałam na matkę Andy`ego, kręcąc przecząco głową, jednak nie odezwałam się pozostawiając to Biersackowi. Uśmiechnął się, nie do końca wiedziałam, czy sztucznie, a potem objął mnie ramieniem w pasie, przyciągając do siebie. Powstrzymałam westchnienie, przełykając ból, który mi sprawił.

- Leah jest w ciąży - powiedział po prostu.

Przewróciłabym oczami, gdyby nikt na mnie nie patrzył. Podejrzewałam, że poinformuje ich bardziej... cóż, delikatniej, oficjalniej... Cokolwiek. Ale on po prostu to powiedział, jak gdybym zrobiła to zupełnie z własnej i nieprzymusowej woli.

- Och, to cudownie, Andy!

Suzanne wstała szybko, a ja podejrzewałam, że od tego tempa mogła mieć zawroty głowy. Podeszła do nas prędko, obejmując ramionami. Zaśmiała się wesoło, przymykając oczy. Michael wstał, podchodząc do naszej trójki, ściskając rękę Andy`ego, kiedy już jego żona go puściła.

- To takie cudowne - powtórzyła ze śmiechem. - Który to tydzień? Znacie już płeć i imię?
- Um... to dopiero pierwszy tydzień - mruknęłam, kiedy Andy nie kwapił się z odpowiedzią.
- Więc płeć poznacie dopiero za miesiąc lub dwa, och, nie!

Kiwnęłam nieprzytomnie głową, potwierdzając jej słowa, chociaż nie miałam o tym wszystkim pojęcia, w mojej armii takie wizyty na temat ciąży wyglądały nieco inaczej. Wiedziałam, czego się spodziewać i kiedy, jednak w takiej sytuacji...

Nagle zamarłam, słysząc pytanie Suzanne.

- Więc, kiedy ślub?




Od autorki: Siema, pisałam to podczas oglądania Piratów z Karaibów (to chyba najlepszy film życia, tak tylko mówię). Przepraszam za wszelkie błędy i marną końcówkę, a także ogólną nudę, którą powiewa ten rozdział. Moje bilety właśnie przyszły, więc skaczę ze szczęścia ogólnie, no. Kto też jedzie? Kto chce się spotkać? Zastanawiam się, czy następnego rozdziału nie zrobić z perspektywy Andy`ego, co wy na to?

13 komentarzy:

  1. Zajebiste! Hahaha no film Piraci z Karaibów jest najlepszy! :D a co rozdziału to jak zwykle super :D ogółem lubię twój styl pisania i czytam większość twoich blogów Hahahahaha nie ważne xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski !!
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhuhu sie porobiło ^.^ Rozdział z perspektywy Andy'ego byłby świetny.Może Prorok okazałby się z całkiem innej perspektywy? Ten rozdział jest bardzo ciekawy.Ale ta końcówka-bezcenna.Oni mają jeszcze brać ślub.Biedna Leah.Najpierw dziecko potem to.Czekam niecierpliwie na następny i życzę dużo weny :*
    W międzyczasie zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaaak! Ja poproszę rozdział z jego perspektywy! A co do tego rozdziału to super jest <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie jest cudne!

    Mogę wiedzieć gdzie kupiłaś bilety? Bo zastanawiam się czy jechać na ten koncert, który jest w moje urodziny!

    Co do Piratów to jeden z najlepszych filmów, oglądałam go tyle razy a jeszcze mi się nie znudził. Johny Depp mistrz!

    Rozdział pisany z perspektywy Andy'ego to wspaniały i ciekawy pomysł, naprawdę.
    Niecierpliwie czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz wszystkie informacje i stronę, gdzie możesz kupić bilety:
      https://www.facebook.com/events/750991334936524/

      Usuń
  6. tak tak tak !!!!! perspektywa andy'ego !!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzy razy tak na rozdział z perspektywy Andy'ego!!
    Czy tylko dla mnie ten lekarz wydał się jakiś podejrzany?? o.O
    Leah jest w ciąży!! Miejmy nadzieję, że to chłopiec :)
    No właśnie! Ja się pytam kiedy ślub?! XD
    Czekam na nn! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne !!! CZEKAM NA ROZDZIAŁ Z PERSPEKTYWY ANDY'EGO !!! KOCHAM TO OPOWIADANIE TAK BARDZO ZE AZ CAPSLOKA WŁĄCZYŁAM &^ TAK JESTEM WALNIETA !! :)
    ~Rybka

    OdpowiedzUsuń
  9. Matka Andyego jest niesamowita! Ma talent do niepokojenia ludzi. Ten lekarz jakiś taki dziwny był. Rozdział jest świetny. Już wcześniej się domyślam, że Andy będzie chciał więcej dzieci, ale z tym przekrętem z przysięgą to mnie zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z chęcią dowiedziałabym się jak Andy czuję się w tej całej sytuacji, więc rozdział z jego perspektywy to dobry pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma bata, jestem w pracy i choć powinnam pracować to chuj z tym muszę skomentować. Sorki tak w ogóle za małe zaniedbanie z mojej strony, ale wiesz jak jest, praca człowieka wykańcza. Uwielbiam to opowiadanie. Leah ma na prawdę przerypane, ale z drugiej strony nie jest tak źle. Zawsze mogło być gorzej. Poprzedni rozdział genialny! Zajebiscie Ci to wyszło. Andy - tak, tak napisz rozdział z jego perspektywy, jestem ciekawa czy czuje coś do Leah, czy jest takim dżentelmenem i czułym dla niej tylko dlatego że nosi jego potomka. Czekam na nexta.
    Yo!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć. Zabierałam się do skomentowania dziś z rana (dobra, godzina dwunasta to nie tak bardzo rano, ale whatever), ale komentarz mi się usunął, więc się tak trochę wkurwiłam i zrezygnowałam. Jestem więc teraz. Bardzo lubię w Twoim stylu pisania to, że wszystko jest takie realistyczne. Nawet pomimo tego, że tutaj jest magia i to wszystko, to naprawdę realnie da się to wszystko wyobrazić. Dajesz pełny obraz tego wszystkiego, naturalne odruchy i zachowania bohaterów to coś co bardzo cenię, bo chyba nikt nie lubi “oh ah kocham cię bo ze mną spałeś” czy coś w ten deseń. Lubię podejście Leah do Biersacka i do całej tej sytuacji. Jest nadal taka wyobcowana, a Andy napawa ją strachem, co jest cholernie naturalne, bo proszę państwa, koleś groził, że zabije jej rodzinę. Czekam jednak, aż kochana Le zacznie czuć coś do pana Biersacka, bo w końcu będą mieli bejbiczka! Nieważne.
    Jestem bardzo ciekawa rozdziału z perspektywy Andy`ego, bo chciałabym wiedzieć jak on się czuje i co czuje. No nic, pozostaje mi tylko czekać.

    Jeśli masz wolną chwilkę, zapraszam na mój nowy blog o Andy`m.
    painful-moments.blogspot.com

    Hozie

    OdpowiedzUsuń